niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział VII


"Powrót do domu, zadziwiające zmiany cz. I"


  Jechaliśmy już od dobrych paru godzin drogą prowadzącej do Konohy, do miejsca, w którym cała nasza trójka się wychowywała. Dzieliły nas zaledwie setki metrów od głównej bramy wioski, gdzie jak zwykle warte pełnili strażnicy przydzieleni przez Hokage. Przez cały ten czas próbowałam wypytać Sasuke o to co się dzieje w wiosce, ale on milczał nie dając mi żadnej konkretnej odpowiedzi lub zbaczał z tematu zmieniając na zupełnie inny, zupełnie jak by o niczym nie miał pojęcia. Choć zdaję sobie sprawę, że na pewno ma ku temu swoje powody to i tak wciąż się tym denerwuje. Gdy tylko dotarliśmy do bramy strażnicy uważnie nam się przyjrzeli, kiedy spostrzegli rannych braci niemalże natychmiast przepuścili nas dalej. Mijaliśmy stare, znajome nam miejsca, które mimo upływu czasu nic się nie zmieniły. Ludzie, których mijaliśmy podobnie jak wcześniej strażnicy przyglądali nam się z uwagą i zdziwieniem. Niektórzy z nich w podeszłym wieku szczególną uwagę zwracali na mnie i na moje wilki, które już wolnym krokiem szły dumnie przed siebie transportując rannych do czasu, aż w końcu dotarliśmy do centrum leczniczego wioski - szpitala. Młode, jeszcze niedoświadczone pielęgniarki będące na dyżurze przy recepcji widząc nas spojrzały na siebie robiąc zaniepokojoną minę. Powoli podeszłam do nich zaczynając rozmowę:
 - Potrzebujemy pomocy medycznej. - powiedziałam bez ogródek, kiedy mężczyźni w tym czasie z trudem zeszli z wilków siadając na pobliskiej ławce. 
 - Rozumiemy, jednak nie możemy państwa przyjąć, chyba że posiada Pani jakieś dowody tożsamości. - odpowiedziała jedna z nich, kiedy druga odeszła z recepcji do kanciapy pielęgniarskiej w ogóle nie interesując się sprawą. To mnie naprawdę zirytowało. Od kiedy tak się traktuje człowieka potrzebującego pomocy?
 - Słuchaj w takim momencie nie powinnaś mi pieprzyć o jakiś dowodach tożsamości, ale wstać, ruszyć tyłek i udzielić pomocy potrzebującym, więc jak przyjmiesz nas? - zapytałam uderzając pięścią o biurko, które pod naciskiem na pękło. Dziewczyna widząc to przeraziła się nie na żarty, a ludzie chodzący w pobliżu reagując na hałas patrzeli na zaistniałą sytuacje z zainteresowaniem. 
 - Co tu się dzieje? - usłyszałam donośny, władczy głos za sobą, należący do pewnej krótkowłosej blondynki w średnim wieku. 
 - Pani Ordynator... - wystękała przerażona pielęgniarka. Najwyraźniej obecna ordynatorka musi być bardzo surowa skoro się jej tak boją. 
 - Cieszę się, że Panią widzę. - powiedziałam ze złością, kiedy kobieta uważnie się na mnie spojrzała robiąc dość zdziwioną minę. Zaraz po tym spojrzała się do tyłu, gdzie znajdowali się bracia Uchiha, na których widok głośno pisnęła podchodząc do nich.
 - Sasuke i...  jego brat Itachi?! - wykrzyczała zdziwiona widząc ich w takim stanie. - Natychmiast się nimi zajmijcie! - wydała rozkaz, na co natychmiast podopieczne zareagowały podnosząc się z miejsca. 
 - Cześć Ino... - odpowiedzieli słabo. Wyglądali coraz bladziej, prawdopodobnie z powodu utraty takiej ilości krwi dopadła ich anemia. Samo zatrzymanie krwawienia i uleczenie ran nie odda im straconej krwi, dlatego też potrzebują porządnego wypoczynku i mam nadzieje, że przestaną robić problemy i w końcu ich przyjmą. Ale moment... Czy oni właśnie nazwali tę kobietę Ino? W tym momencie uważnie się jej przyjrzałam i rzeczywiście to może być ta sama Ino, którą znam. Kiedy tak rozmyślałam braci w tym czasie przeniesiono na wózki inwalidzkie, a już po chwili wywieziono z mojego pola widzenia. 
 - Możemy się kawałek przejść? - zaproponowała mi z lekkim uśmiechem na ustach idąc w stronę schodów prowadzących na wyższe pietra. Nic nie mówiąc ruszyłam za nią wchodząc powoli na kolejne schody. Nim się obejrzałam byłyśmy na samym szczycie szpitala, na samym dachu, gdzie kobieta rozpuściła swoje włosy wcześniej spięte klamrą zdejmując przy okazji z siebie fartuch lekarski, pod którą się kryła ładna prosta sukienka sięgająca do kolan o odcieniu jasnego, delikatnego fioletu. 




- Cieszę się, że Cie znów widzę Sakura... - wypowiedziała z uśmiechem na twarzy po czym przytulając mnie znienacka dodała - witaj w domu. - przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, jednak odwzajemniłam gest. Czując blondynki ciepło poczułam ulgę, ponieważ tak naprawdę bałam się, bałam się że moi starzy przyjaciele zapomną o mnie i będą żyć jak gdyby nigdy nic, podobnie jak Ja po opuszczeniu wioski. Tak się wzruszyłam, że z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
 - Wróciłam! - powiedziałam odrywając się od Ino, która już ze spokojem ocierała tak jak ja łzy przyglądając się mojej postaci.
 - Tak długo ciebie tu nie było, że myślałam, że cie nie zobaczę. Zresztą nie tylko ja, ale wszyscy twoi znajomi. Planowaliśmy kiedyś się do ciebie wybrać, ale nie mogliśmy porzucić naszych obowiązków, więc wyszło jak wyszło. Wbrew pozorom nic się tu nie zmieniło, jednak to nie prawda. Choćby dlatego, że zmieniliśmy się my. - zaśmiała się pod nosem wraz ze mną spoglądając z dachu szpitala na Konohe - jesteśmy coraz starsi. Wielu z nas wyszło za mąż i się ożeniło, wielu też pozakładało rodziny. Już nic nie jest takie jak kiedyś. Nam wszystkim przyszło się zmierzyć z różnymi problemami i smutkami, ale nie zabrakło też tych dobrych chwil pełnych radości i śmiechu.
 - Z pewnością masz rację. Nic już nie jest takie same... - westchnęłam lekko się uśmiechając. - Co tam u Naruto? Znając życie pewno na misji. - zaśmiałam się będąc tego pewna.
 - Itachi nic Ci nie powiedział? - pytała zdziwiona.
 - Nic.
 - Nawet Sasuke? - pisnęła zaskoczona widząc jak przecząco kiwam głową - Jej jak mogli Ci nic nie mówić? - westchnęła patrząc na zegarek. - Już dwunasta? Boże jak ten czas szybko leci. Masz czas o siedemnastej?
 - Mam, dopóki Itachi jest ranny jestem tu uziemiona. - odpowiedziałam zrezygnowana, chciałabym jak najszybciej zacząć poszukiwania Arii, nigdy nie wiadomo co może jej ten psychopata zrobić.
 - Mówisz tak, jak by ktoś trzymał Cie tu na silę. - naburmuszyła się robiąc obrażoną minę.
 - To nie tak. Po prostu mamy pewien poważny problem i musimy go rozwiązać za nim sprawy przybiorą jeszcze gorszy obrót.
 - Brzmi poważnie... Musi być Ci ciężko być następczynią przywódczyni. Z pewnością masz wiele problemów i obowiązków.
 - To prawda. Problemów i obowiązków nie brakuje, jednak nie mam ich tak dużo w przeciwieństwie do mojej najstarszej córki Arii. To ona jest preferowana na następczynie przywódczyni.
 - To rzeczywiście ma ciężko. Z pewnością stała się celem wielu wyniosłych arystokratów.
 - Masz racje. Nawet syn Lorda Feudalnego zainteresował się ożenkiem, ponieważ Aria jako jedyna z moich dzieci odziedziczyła dwa wrodzone wzrokowe talenty.
 - Nie wiedziałam, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Jednak nie bez powodu przed laty Akatsuki pragnęło twojego dziedzica. - Ino ma racje, Aria jest wyjątkowa, ponieważ jest jedynym człowiekiem posiadającym dwa talenty wzrokowe. Może to też jest powód, dla którego ją porwano. Osoba z takimi umiejętnościami jak moja córka bez większego problemu powinna być w stanie w pełni zapanować nad najpotężniejszymi Artefaktami, tak jak planowało to wykorzystać Akatsuki do kontroli dziesięciu-ogoniastego. Jej krew może być do nich kluczem... - Sakura? - wzdrygnęłam się, kiedy wyrwano mnie z zamyśleń. - Wszystko w porządku? - pytała zmartwiona.
 - Tak... Wybacz nie spałam od kilkudziesięciu godzin, jestem po prostu zmęczona. - ziewnęłam po chwili przeciągając się. Moja stara przyjaciółka w tym czasie sięgnęła po swój fartuch lekarski, z którego kieszeni sięgnęła pewne klucze podając mi je do dłoni.
 - To powinno Ci pomóc. Wyśpij się i przyjdź do naszego starego, ulubionego baru, gdzie pani Tsunade lubiła się relaksować. - spojrzałam na dłoń na której leżały klucze. Przez chwile nie mogłam uwierzyć w to co widzę, skąd ona je wzięła?
 - Przecież to... - zaczęłam z niedowierzaniem. - moje klucze od domu?
 - Do zobaczenia o 17! - wykrzyczała szybko znikając z mojego pola widzenia. jeszcze przez dobre 10 minut stałam jak zaklęta patrząc z niedowierzaniem na owe klucze. Przez ten cały czas miała je przy sobie wierząc, że kiedyś tu wrócę? Cała Ino... Nigdy nie łamie danego słowa.

  Kroczyłam pomału schodami na dół, aż do holu, gdzie znajdowały się drzwi prowadzące na zewnątrz. Nie śpiesząc się opuściłam szpital mijając kolejno uliczki wioski, kiedy nagle mijając ulubiony bar Naruto postanowiłam się zatrzymać i wpaść na ramen. Siadając przy ladzie, gdzie wydawane są posiłki przywitała mnie brązowo włosa kobieta różnica się niewiele wiekiem ode mnie. Patrząc na mnie uśmiechnęła się promiennie pytając:
 - Co podać?
 - Małą porcję ramenu.
 - Tato! Dużą porcję ramen raz! - wykrzyknęła na co mężczyzna w kuchni przytakną wyglądając z za zasłony.
 - Przepraszam prosiłam o małą porcję.
 - Dla starych, dobrych klientów na nasz koszt. - dodała z uśmiechem. To mnie naprawdę miło zaskoczyło, że nawet tutaj o mnie pamiętano. Kiedy już spożywałam posiłek, młoda czarno włosa dziewczyna siedząca obok co jakiś czas przypatrywała się mojej osobie. Dopiero teraz zauważyłam na jej bluzce herb klanu, który niegdyś uważany był za wymordowany.
 - Jesteś z klanu Uchiha? - zapytałam nawet się nie przedstawiając. Na co dziewczyna zwróciła się w moją stronę piorunując mnie spojrzeniem.
 - Nie trudno to zauważyć. - jej głos był taki arogancki, dosłownie jak u jej ojca za młodu.
 - Zmień ton głosu. Nie jestem twoim wrogiem, więc nie rozmawiaj ze mną jak bym nim była. - zwróciłam uwagę patrząc z powaga na młoda dziewczynę.
 - Jesteś moim rodzicem by prawić mi morały?
 - Nie, ale skoro Sasuke nie potrafi tego zrobić to ktoś musi. A teraz posłuchaj mnie uważnie. Twój ojciec jest w szpitalu wraz z Itachi'm. Gdybym nie zdążyła na czas prawdopodobnie obaj wąchali by kwiatki od spodu, więc idź powiadom swoją matkę.
 - Jak pani na imię? - zapytała już bez arogancji zmieniając od razu nastawienie przy okazji wstając z miejsca.
 - Karanami Sakura. Miło mi cię poznać Sayuki. - podałam prawą dłoń, którą bratanica Itachi'ego uścisnęła odwzajemniając gest.
 - Więc ty jesteś moją...
 - Ciotką. - dokończyłam za nią. - Później się lepiej poznamy, ale teraz obie mamy ważniejsze sprawy na głowie, czyż nie? - zapytałam też wstając z miejsca, kiedy dokończyłam posiłek.
 - Tak... Staruszku, Ayane dzięki za posiłek! - wykrzyczała po czym ruszyła jak oparzona w stronę swojego domu.
 - Ja także dziękuję, było naprawdę pyszne. - po tych słowach ja również puściłam Ichiraku ruszając w dalszą drogę. Nie minęła nawet godzina od opuszczenia szpitala, a już byłam w mym starym domu. Mimo, że należał on do mnie czułam się jak obca. Choć tak długi czas mnie tu nie było wszystko zostało wysprzątane, dziura w ścianie zrobiona przed laty podczas ataku Itachi'ego i Kisame, kiedy jeszcze byli w Akatsuki została już dawno naprawiona, że już nawet nie było po niej śladu. Zupełnie jak by nigdy nic takiego nie miało miejsca. Powoli podeszłam do jednej z szafek, gdzie stała ramka, w której znajdowało się zdjęcie mojej przyszywanej rodziny wraz ze mną. Może to nie Oni mnie poczęli, ale za to wychowali. Jestem im za to z całego serca wdzięczna. Kiedy znajdę chwilę czasu muszę odwiedzić ich grób, z pewnością dawno nikt tam nie był, ale póki co muszę się przespać.

Czas zleciał bardzo szybko, nim zdążyłam całkowicie wypocząć zadzwonił budzik i znów musiałam wstać. Do umówionej godziny zostało jedyne 30 minut, dlatego tez musiałam się pośpieszyć by się nie spóźnić. Szybkim ruchem wstałam z łóżka kierując się do pobliskiej toalety, gdzie się odświeżyłam i przebrałam w świeże rzeczy składające się z białego topu i białych rurek przyzwanych z niewielkiego zwoju, który zabrałam ze sobą wymykając się z Wioski Ukrytego Księżyca. Patrząc na zegarek przeklęłam w myślach, że zostało mi tylko 10 minut, a tu jeszcze rozczesywałam włosy. Kiedy tylko skończyłam biegiem wyszłam z domu szybko zamykając drzwi na klucz. Zaraz po tym gnałam w stronę baru ile sił w nogach, by tylko się nie spóźnić. Parę minut później zdyszana dotarłam na miejsce. Wolnym krokiem weszłam do baru, gdzie często towarzyszyłam razem z Ino pani Tsunade, kiedy ta chciała się napić i zabawić. Rozglądałam się uważnie, do czasu, gdy zobaczyłam blondynkę machającą w moja stronę bym podeszła bliżej. Tak też zrobiłam.
 - Spóźniłaś się. - powiedziała do mnie lekko się uśmiechając w półżarcie.
 - Tylko o 5 minut.
 - No dobra choć, bo wszyscy czekają. - ciągnęła mnie za dłoń nie dając dojść do słowa. - Dziś mamy miejsce dla vipów. Nasz dobroduszny Hokage się o to postarał.
 - Hokage?
 - Zaraz się przekonasz. - kiedy docieraliśmy do wyznaczonego miejsca usłyszałam głośny gwar rozmów wielu ludzi, gdy tylko minęliśmy ścianki rozdzielające "pokoje barowe" rozmowy ucichły, a mi ugrzęzł głos w gardle. Wszyscy ludzie równocześnie spojrzeli na mnie tak samo, jak ja przyglądałam się im nie dowierzając, że ponownie po tylu latach ich widzę. Jeden z obecnych tu ludzi naprawdę przykuł moją uwagę trzymając przy sobie kapelusz najsilniejszego ninja w wiosce, a był to nie to inny jak Uzumaki Naruto - obecny Hokage Konohy.

W następnym rozdziale:
"Powrót do domu, zadziwiające zmiany cz. II" 

Wiem, wiem... Trochę przynudzałam, ale spokojnie więcej akcji pojawi się już niebawem ^^"
Na pocieszenie Uchiha Sayuki - córka Sasuke i Yuko: