piątek, 26 września 2014

Rozdział IX

Siedziała przy ognisku rozpalonym przez białowłosego, który siedząc obok niej smażył nabite na kije ryby na śniadanie. Była podenerwowana, ponieważ nie do końca wiedziała, jak ma się zachowywać w jego obecności. Kiedy wczoraj ponownie odzyskała swoje wspomnienia wydawało się jej, że zwodzenie Ryuuki'ego będzie prostym zadaniem, jednak odkąd wczoraj ją przytulił nie wie, czy naprawdę da rade to zrobić. Te jego wczorajsze oczy naprawdę sprawiały, że wyglądał na niewiarygodnie samotnego, ale czy to znaczy, że ona musi stać po jego stronie? Nie, nie może tego zrobić. Jeśliby to zrobiła oznaczałoby to zagładę jej rodzinnej wioski, a na to nie może sobie pozwolić. Patrząc w ogień westchnęła głośno zwracając przez przypadek na siebie uwagę mężczyzny siedzącego obok: - Coś się stało? Zimno Ci? - zapytał z troską w głosie patrząc na jej brzoskwiniową twarz.
 - Nie nic się nie stało. Po prostu tak westchnęłam. - odpowiedziała odwracając wzrok w kierunku przeciwnym, by ich oczy się nie spotkały.
 - Jesteś pewna? Ramię nie boli? - pytał dalej, jakby chciał usłyszeć inną odpowiedź.
 - Nie, jest w porządku. Przepraszam, że cie zmartwiłam, ale naprawdę nic mi nie jest. - po tych słowach poczuła delikatną, zimną dłoń Ryuuki'ego na swoim podbródku, który skierował w swoją stronę patrząc się dziewczynie prosto w oczy.
 - Dlaczego unikasz mego wzroku? Obawiasz się czegoś? - na te pytanie zielonooka miała problem odpowiedzieć. Jego oczy wpatrujące się w jej sprawiały, że jej serce biło szybciej. Nie wiedziała co ma robić. Jej delikatne jasne policzki pokryły się lekkim rumieńcem, a głos ugrzęzł w gardle. Zastanawiała się co takiego jest w tych oczach, że nie może oderwać od nich wzroku. Przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że to jest jej wróg, którego będzie musiała prędzej, czy później zabić, więc czy może sobie pozwolić na zatracanie się w tych oczach? Czy to nazywają w jej przypadku zakazaną miłością? Czy ona naprawdę się zakochała w tym nieznajomym, wrogim mężczyźnie, który jeszcze wczoraj chciał ją zabić mając za zakładnika? Pytała sama siebie w myślach patrząc nadal w jego oczy, kiedy po jej policzku popłynęła jedna łza. - Aria? - zapytał patrząc na ową łzę, a po chwili na kolejną i kolejną, które spływały jedna po drugiej. Nie mogę go pokochać! Nie mogę go pokochać! On mógł zabić mojego ojca i wuja! Krążyło po jej myślach wywołując bolesne kłucia w sercu. Nagle poczuła jak jej ciało jest obejmowane przez białowłosego, który chcąc ją uspokoić gładził jej delikatnie włosy trzymając w żelaznym uścisku. Jej zalana łzami twarz zasłonięta w ramionach białowłosego wyrażała pewnego rodzaju zdziwienie. Teraz, kiedy jej serce zabiło jeszcze mocniej wiedziała, że to co czuje będzie nieszczęśliwą miłością, której nigdy w życiu nie spełni. Będzie musiała żyć, ze świadomością, że pewnego dnia będzie musiała zabić mężczyznę, którego w tak krótkim czasie pokochała. Kiedy łzy powoli przestawały płynąć mężczyzna odsuną od siebie dziewczynę rozglądając się z niepokojem dokoła.
 - O co chodzi? - zapytała ocierając resztki łez.
 - Ktoś się zbliża...
 - Wróg, czy przyjaciel? - wstała z miejsca rozglądając się tak jak białowłosy. Nieoczekiwanie z krzaków wyleciały łucznicze strzały lecące w stronę dziewczyny, która w tym momencie patrzyła w inną stronę. Kiedy strzały już miały trafić cel Ryuuki w szybkim tempie wykonał odpowiednie pieczęcie tworząc wystającą z ośnieżonej gleby silną ścianę z lodu, która osłoniła dziewczynę przed zamachem.
 - Nic Ci nie jest? - zapytał podbiegając do zdezorientowanej zielonookiej, która wydawała się być przerażona wizją swojej śmierci.
 - Nie, nic.
 - To dobrze. Zostań tutaj. - powiedział wykonując kolejne ściany lodu, które uniemożliwiały jakikolwiek ponowny atak na dziewczynę.
 - Ryuuki! - zawołała waląc pięściami w lodowe ściany, które również jej uniemożliwiały wyjście na zewnątrz.
 - Po wszystkim Cie wypuszczę, nie marnuj sił. - odpowiedział przywołując ze zwoju, który zawsze nosi przy sobie piękny lśniący miecz, którym miał zamiar się bronić przed natarciem wrogów.


Kiedy zamaskowani ludzie wyskoczyli za krzaków, by zaatakować Ryuuki-ego ten wykonał szybkie, pełne gracji ruchy mieczem, który chwilę później zalśnił jasnym światłem wystrzelając z siebie górę śniegu, która natychmiast odparła atak przysypując ich pod swoim białym puchem. Inni, którzy zdołali uchronić się przed śnieżnym atakiem szybko się przegrupowali tak, by móc okrążyć swojego przeciwnika. Kiedy mieli ponownie zaatakować za drzew wyłoniła się piękna, białowłosa kobieta ubrana w równie piękny, podkreślający jej urodę haftowany strój.  
 - Natychmiast przestańcie! - jej władczy krzyk rozniósł się po okolicy natychmiast skupiając wszystkich uwagę na sobie.
 - Pani...! Proszę natychmiast wracać do powozu! - odezwał się jeden z nich, kiedy reszta natychmiast podbiegła ją chronić. Ryuuki, który był gotowy powyrzynać wszystkich tylko by ochronić Arie, ale widząc kobietę prawie, że znieruchomiał na jej widok dosłownie jakby zobaczył ducha. 
  
 - Nie... niemożliwe... - wyjąkał z trudem Hiyo nie odrywając swojego wzroku od stojącej na lekkim wzniesieniu kobiety, która patrząc na niego nie potrafiła zrozumieć jego zdziwionej reakcji. Stojący najbliżej przeciwnik białowłosego przy uważając jego rozkojarzenie postanowił skorzystać z okazji i z powodzeniem pozbawił go przytomności prostym uderzeniem w kark. Chcąc, czy nie upuszczając swój drogocenny miecz przyzwany chwilę temu na ziemię padł nieprzytomny obok niego zatracając się w bezgranicznej ciemności. 
 - Pani co z nim zrobimy? - zapytał jeden z ochroniarzy.
 - Weźmy go ze sobą. Chcę wiedzieć skąd i po co tu przybył. - powiedziała uważnie przyglądając się grubym ścianą lodu. - On to zrobił? - zapytała chcąc podejść bliżej, kiedy jeden z strażników stanął jej na drodze. 
 - Proszę nie podchodzić. Tam w środku jest zamknięty jeszcze jeden przeciwnik. Nie wiemy dlaczego, ale ten człowiek zamkną ją w środku, by nie mieszała się do walki. - wskazał na leżącego na ziemi młodzieńca. 
 - Rozumiem, ale czy to nie znaczy, że jest Ona bezbronna? 
 - Nie wiemy. Dlatego wolimy nie tracić czujności. Proszę wrócić do powozu, tu jest niebezpiecznie. Nigdy nie wiadomo czy w pobliżu nie kryje się jeszcze jakiś nieproszony gość. 
 - Dobrze. W tym czasie wy postarajcie się wydobyć tą dziewczynę za ścian lodu. Zróbcie wszystko, by uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi, chcę z nią i z tym chłopakiem porozmawiać. Nie wybaczę jeżeli coś im się stanie. - powiedziała z wyższością chcąc dać do zrozumienia swojej straży, że nieposłuszeństwo nie będzie tolerowane. 
 - Jak sobie życzysz, żaden włos nie spadnie z ich głowy. 
 - Pani co zrobić z tym mieczem? - wtrącił pytając inny strażnik trzymając w ręku przyzwany miecz Ryuuki'ego. Przez chwilę kobieta przypatrywała się ostrzu, kiedy spostrzegła coś bardzo nieprawdopodobnego, coś co kiedyś uważała za nieistniejący mit, który słyszała od swojej matki kiedy była jeszcze dzieckiem. 
 - Podaj mi ten miecz. - nakazała już po chwili trzymając przedmiot w rękach. - Wracam do powozu - oświadczyła kontynuując - przyprowadźcie mi dziewczynę, gdy tylko ją wyciągniecie. - po tych słowach odeszła tak, jak zapowiedziała czekając w powozie na dalszy rozwój wydarzeń między czasie zachwycając się owym mieczem.

Siedziała zamknięta pomiędzy wielkimi ścianami lodu zastanawiając się co powinna zrobić. Nie miała żadnego pomysłu na opuszczenie tego lodowego więzienia. W ogóle nie rozumiała dlaczego Ryuuki nie dopuścił jej do walki, przecież by mu nie zawadzała. Jakby tego było mało było jej tu strasznie zimno. Dosłownie zamarzała, jej ciało zaczynało się trząść z zimna, a para co raz bardziej była widoczna, kiedy ulatniała się z ust. Wiedziała dobrze, że walka mężczyzny toczy się za długo, więc coś musiało być nie tak. Przecież On tak łatwo nie może zostać pokonany - myślała przypominając sobie toczoną z nim wcześniej walkę. Jest silny i podstępny. Nawet ona nie potrafiła go pokonać w trójkę z ojcem i wujem, więc trudno jest jej sobie wyobrazić jego przegraną. Minuty mijały, a ona nadal siedziała zamknięta. Powoli jej siły ją opuszczały i zaczynała robić się śpiąca. Wiedziała, że nie ma czasu do stracenia inaczej umrze tu na próżno. Resztkami sił podniosła się z ziemi skupiając najwięcej chakry, jak się da w swoich piąstkach. Kiedy poczuła, że więcej jej nie da rady skupić uderzyła najmocniej, jak potrafiła w lodową ścinę, która pod wpływem uderzenia lekko nadpękła.
 - Więc tylko na tyle mnie stać? - zapytała samej siebie na głos patrząc na niewielkie pęknięcie jakie udało się jej stworzyć. Patrząc na swoją niemoc z jej ust było słychać cichy chichot, który po chwili przemienił się w niepohamowany śmiech. Czując, że nie może już ustać z wyczerpania upadła na ziemię usłaną śniegiem. Teraz nawet nie odczuwała już zimna bijącego od śniegu. Cały czas począwszy od bycia dzieckiem, aż do aktualnego dnia życia przeleciał jej przed oczami w paręnaście sekund. Nic nie może opisać jak przygnębiona poczuła się w tamtym momencie. Z jej oczu powoli wypływały łzy spływając po zmarzniętych policzkach. Była już pewna, że to jej koniec, a zmęczenie brało górę. Powoli przymykała załzawione oczy oddając się w objęcia błogiego snu, który już nigdy nie miał się skończyć... 




Czuła przyjemne ciepło, którego jej ostatnio brakowało. Leżąc w dużym, miękkim łożu przewróciła się leniwie na drugi bok tuląc głowę do poduszki. Było jej przyjemnie, nie chciała by ktoś jej teraz przerwał tą chwilę, ale niestety nawet dobre chwilę muszą kiedyś przeminąć. Zaspana przypominając sobie o lodowym więzieniu szybko podniosła się z posłania przyglądając się uważnie pomieszczeniu. Była zaskoczona kiedy ujrzała tak bogato ozdobione pomieszczenie, zupełnie jakby wylądowała w innej bajce. Powoli opuściła łoże spostrzegając, że jest ubrana w białe kimono do spania wykonane z bardzo drogich materiałów. Zastanawiała się, jak się tu znalazła? Przecież była uwięziona za lodowymi ścianami. Doskonale pamięta, że nie udało się jej ich zniszczyć, więc dlaczego nadal żyje? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, dlatego postanowiła iść poszukać odpowiedzi opuszczając to pomieszczenie. Długo nie musiała czekać, by kogoś spotkać. Wystarczyło, że otworzyła drzwi, by wyjść, a już ją powitała straż, która czekała na jej przebudzenie. 
 - Widzę panienko, że się obudziłaś. Dobrze spałaś? - zapytał starszy strażnik ilustrując dziewczę.
 - Kim jesteście? - zadała pytanie patrząc uważnie na owych mężczyzn.
 - Jesteśmy strażnikami tego dworu. Naszym zadaniem jest eskortowanie Ciebie do naszej Pani, ale nim to zrobimy pozwól, że zawołam służące, by przygotowały Cie odpowiednio do tego spotkania. - wyjaśnili z uśmiechem pokazując gestem ręki, by zawróciła z powrotem do swojego pokoju. Aria posłusznie wróciła do pokoju nie chcąc sobie zrobić większego kłopotu. W końcu skoro mają ją później zaprowadzić do swojej pani to nie ma potrzeby uciekać, koniec końców pozna powód dla którego się tu znalazła. 

Siedział zamknięty za kratami w lochach tutejszej rodziny już od dwóch dni. Był załamany nie wiedząc, czy jego jedyna szansa na zemstę jeszcze żyje. W końcu zamknął ją w lodowym więzieniu niemożliwym w pojedynkę do zniszczenia, więc nasuwała mu się tylko jedna odpowiedź, którą z bólem w sercu starał się zaakceptować. Strażnicy, którzy przynoszą mu dwa razy dziennie jedzenie nic mu nie mówili na jej temat najzwyczajniej w świecie ignorując każde jego pytanie. Gdyby tylko mógł używać chakry już dawno rozwaliłby by te kraty i wydostałby się na zewnątrz, ale niestety została mu nałożona pieczęć chakry, kiedy był jeszcze nieprzytomny. Na domiar złego stracił Sode no Shirayuki, kiedy białowłosa postać rozproszyła jego uwagę, więc gorzej jak to sam myśli być nie może, ale czy na pewno? Nie bez powodu tamta kobieta rozproszyła jego uwagę. Białe, jak śnieg włosy, biała bez skazy karnacja i rubinowe oczy, które wcześniej widywał tylko u siebie, jak i jednej bliskiej sercu osoby. Uroda wprost rzadko spotykana, wręcz charakterystyczna, trudna do pomylenia, jednak niemożliwym dla niego było uwierzenie, że ona jeszcze może istnieć na tym świecie, dlatego wszystkimi możliwymi sposobami starał się zapomnieć o tej kobiecie, choć mimo jego starań wciąż była ona w jego głowie. 

Patrzyła w lustro uważnie przyglądając się swojej postaci. Nie spodziewała się, że przed spotkaniem się z Panią tych włości będzie kąpana, ubierana i czesana przez tutejsze służące. Tym bardziej nie przyszło jej do głowy, że jej obecny strój będzie składał się z tradycyjnych szat, które zazwyczaj zakładają bogate rody. Jej splecione u góry włosy zdobiły złote ozdoby i wpięta różowa róża, które doskonale komponowały się z całym ubiorem. Teraz przypominała wyglądem swoją młodo wyglądającą babcię, która jako przywódczyni klanu zawsze jest ubrana w takiego rodzaju szaty. 
Kiedy służące zostawiły ją samą do jej sypialni na powrót wrócili wcześniej spotkani strażnicy, którzy tak jak wcześniej wspomnieli będą eskortować ją do swojej pani. Szła za nimi między czasie mijając ogród w całości pokryty śniegiem, gdzie królowały piękne rzeźbione lodowe figury, kwiaty, jak i krzewy. Pod wyłaniające się za chmur słońce cały ogród błyszczał, jakby był zrobiony w całości z lśniących kryształów. Pierwszy raz widziała coś tak niezwykłego, dlatego postanowiła na chwile się zatrzymać, by nacieszyć swój wzrok owym widokiem. Strażnicy widząc zafascynowanie dziewczyny postanowili jej nie przeszkadzać robiąc chwilowy postój. Zielonooka nieświadoma tego, że pewien mężczyzna przygląda się jej od jakiegoś czasu ruszyła w dalszą drogę lekko się uśmiechając. Jakieś 15 minut później została wpuszczona do pewnej, bogato wystrojonej, wielkiej sali, gdzie na sporym, pozłacanym krześle siedziała piękna białowłosa kobieta, która widząc dziewczynę z uśmiechem na ustach postanowiła ją powitać:
 - Cieszę się, że się obudziłaś księżniczko klanu Karanami. 
 - Znasz mnie? - zapytała zdziwiona podchodząc bliżej obcej kobiety. 
 - Oczywiście, że tak. W końcu jesteś księżniczką klanu pochodzącego z legend świata shinobi. Jednak to nasze pierwsze spotkanie, więc chciałabym Cie bliżej poznać. Oczywiście nie masz nic przeciwko? - zapytała patrząc na Arie lodowym, wywołującym gęsią skórkę wzrokiem nieznoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Czując jak oczy pani stojącej przed nią przenikają ją wzrokiem znieruchomiała nie wiedząc co odpowiedzieć. To chyba pierwszy raz, kiedy ktoś wywołuje na niej taką presje. Z jej czoła powolnym torem płynęła kropla zimnego potu, a głos ugrzęzł w gardle. Co mam jej odpowiedzieć? Pytała samej siebie wiedząc, że to nie było zwykłe pytanie na które może odpowiedzieć według swojego uznania. Wiedziała, że zła odpowiedź może kosztować ją życie, więc nie mogła się wahać. 
 - Nie mam nic przeciwko... - wykrztusiła z trudem wypuszczając powietrze z płuc. 
 - Cieszy mnie twoja odpowiedź. Zatem poznajmy się...

CDN 
(szybciej niż ostatnio... ^^)