środa, 19 listopada 2014

Rozdział X

Z dedykacją dla Sakury Uchiha, która swym komentarzem dała mi siłę do kontynuowania tego bloga i natchnęła mnie pewnego rodzaju weną. 

Obiecuję, że wpadnę również na Twojego bloga. 

Pozdrawiam Nibea



Doradca - Ran Shuuei




Stała naprzeciwko białowłosej kobiety siedzącej na pozłacanym krześle przypominającym tron, która uważnie ilustrowała jej osobę pewnym siebie wzrokiem. Nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią z góry, ale tym razem wiedziała, że kobieta nad nią dominuje, ponieważ to jej terytorium. Mimo pozorów stwarzanych przez tutejszych ludzi doskonale zdawała sobie sprawę, że nie jest tu bezpieczna. Propozycja zapoznania się bliżej nie padła bez powodu, więc cały czas musi się mieć na baczności, by nie wpaść w żadną pułapkę.
 - Skoro ja Cie znam wypadałoby, byś Ty także mnie poznała, więc pozwól, że Ci się przedstawię. Jestem Nabi Shinobu pani Krainy Śniegu. - wstała z miejsca podchodząc bliżej wyciągając ku Arii dłoń, którą ta złapała w geście zapoznawczym. - Przejdziemy się? - zapytała retorycznie z niezwykle ciepłym uśmiechem idąc z gracją ku wyjściu prowadzącego do ogrodu. Zielonooka szybko ruszyła za Shinobu chcąc ją dogonić aż szła obok niej przyglądając się ponownie scenerii lodowego ogrodu. To było dla niej dość dziwne. Jeszcze chwilę temu atmosfera wokół nich przypominała szalejącą burzę, a teraz kiedy spacerują w ciszy ma wrażenie jakby wszędzie panowała harmonia, zupełnie jakby odgrodziły się od całego świata. Nagle przed sobą nieco w oddali dostrzegła pewną ogromną bramę, którą jak się jej wydawało gdzieś już spotkała, Kiedy podeszły bliżej kolejną rzeczą jaką dostrzegła była nieco poniszczona, bardzo stara świątynia. Przez chwilę miała wrażenie, że ziemia pokryta śniegiem zamieniła się w ziemię pełną bujnej zieleni, kwiatów i krzewów. W miejscach, gdzie powinny stać lodowe figury stały owocowe drzewa i niewielka fontanna po środku a na miejsce poniszczonej świątyni pojawiła się świątynia bez najmniejszej skazy. Jednak w chwili, gdy zamrugała oczami wszystko powróciło do normy. Chwilowo myślała, że się jej tylko przewidziało, ale w głębi serca czuła to uczucie niepewności, które podpowiadało jej wyraźnie, że to nie tylko złudzenie, że to ma większy sens.
 - Przepraszam... Jest coś o co chciałabym zapytać. - zaczęła ostrożnie
 - W takim razie pytaj.
 - Dlaczego wyszłaś ze mną bez swoich strażników? Czy to nie jest trochę lekkomyślne?
 - Lekkomyślne? Nie sądzę. Nie ma potrzeby bym targała ze sobą moich strażników. - odpowiedziała spokojnie nawet nie odwracając wzroku w stronę Arii kontynuując. - Nie zrozum mnie źle. To nie tak, że lekceważę twój klan. Po prostu uważam, że nie mamy powodu do walki. Gdybym chciała Cie zabić zrobiłabym to dawno temu zostawiając w tamtym lodowym więzieniu. Nawet nie musiałabym brudzić sobie rąk. - stwierdziła fakt odwracając się w stronę dziewczyny z lekkim uśmiechem.
 - Dziękuję za pomoc, ale nadal czegoś nie rozumiem.
 - Czego?
 - Skoro już się wybudziłam to jaki masz cel w trzymaniu mnie tu?
 - Naprawdę jesteś inteligentna, jednak pozwól, że dam Ci tylko rade. Nie sprawiaj kłopotu i grzecznie czekaj za rodzicami. Gwarantuję, że wtedy wszystko się ułoży. - te słowa naprawdę zaskoczyły zielonooką. Czyżby pani krainy śniegu w jakiś sposób powiadomiła jej rodzinną wioskę, gdzie jest? Nie, nie przecież to niemożliwe. Nikt po za mieszkańcami wioski, paru osób z sojuszu Konohy i kilku zaufanych wędrowców nie wie, gdzie ona się znajduje. To własnie między innymi z tych powodów jej klan uważany jest za legendarny, ponieważ mało kto wierzy, że ta wioska i klan istnieją.
 - "Czekaj za rodzicami"? Z całym szacunkiem, ale to trochę nietaktowne z twojej strony.
 - Dlaczego tak sądzisz?
 - Jesteś panią Krainy Śniegu więc powinnaś mieć świadomość, że niełatwo jest znaleźć moją rodzinę.
 - To prawda. Twoja wioska i klany w niej będące od lat uważane były za niedorzeczny mit, jednak odkąd wybuchła paręnaście lat temu afera z już nieistniejącą organizacją Akatsuki ludzie zaczęli pomału wierzyć w istnienie tajemniczej wioski.
 - Akatsuki? - zapytała nie bardzo wiedząc o co chodzi.
 - Nic nie wiesz na ten temat, to oczywiste. Wszyscy wtajemniczeni w tą sprawę nic Ci nie powiedzieli, ponieważ byłaś głównym czynnikiem tej afery.
 - Nie rozumiem... O czym rodzice mi nie powiedzieli? - zaczynała czuć się niepewnie. Nie wiedziała czy Shinobu swoją opowiastką chce ją tylko ogłupić, czy może mówi prawdę. Twarz i aura panująca wokół białowłosej nie wskazywała na to by miała kłamać, ale coś powodowało że nie miała ochoty jej wierzyć, jednak nie miała wyboru jak ze spokojem do końca wysłuchać jej opowieści.
 - Paręnaście lat temu rozeszła się plotka, że zaginęła uczennica V Hokage Haruno Sakura, która jeszcze wcześniej będąc geninem na misji wraz z Uchihą Sasuke, Uzumakim Naruto i ich kapitanem Hatake Kakashi'm pomogła mojej zmarłej matce niegdyś znanej aktorce Koyuki Shinobu. Zaginiona dziewczyna była dla mnie obcą osobą, jednak jej zniknięcie w pewnym sensie wzbudziło niepokój wśród większych nacji. Moja matka zaniepokojona tą wiadomością szukała jakiś przydatnych informacji na ten temat aż dowiedziała się, że sprawcami jej zniknięcia była przestępcza organizacja Akatsuki, o której Ci już wcześniej wspomniałam. W dawnych czasach lider organizacji wraz z jej członkami wyłapywali kolejno jinchuuriki, by móc stworzyć jednego idealnego - Juubi'ego, który był połączeniem wszystkich ogoniastych bestii. Gdyby im się udało potrzebowali by doskonałą osobę do jego kontroli. Innymi słowy doskonałego jinchuuriki. Patrząc na dalszy bieg wydarzeń mogę śmiało stwierdzić, że owym wybrańcem miałaś być ty Ario. - na te słowa oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdziwienia. Historia, którą opowiadała białowłosa brzmiała nieprawdopodobnie, ale tym razem czuła, że może jej uwierzyć. Wsłuchując się w każde kolejne słowo kobiety dostrzegła spadające płatki śniegu, które w blasku wychodzącego za chmur słońca przyjemnie migotały. Pod grzywką, gdzie było skryte lewe oko na tęczówce pojawił się symbol kekkei-genkai jej klanu. Nim się obejrzała słowa władczyni Krainy Śniegu za sprawą jej oka ucichły zmieniając się w realną historię, której mogła się przyjrzeć z bliska jako obserwatorka. To było dla niej coś niezwykłego. Słyszała, że jej talent może także pokazywać wizje, ale nie za bardzo w to wierzyła. Miała wrażenie jakby stała pośród tych wszystkich ludzi, a jednak nie mogła w nic ingerować zupełnie jakby jej tam nie było.
W zasadzie było to prawdą, bowiem jej wizja cofnęła ją w czasie, aż do czasów ucieczki jej babki i dziadka z rodzinnej wioski, a zakończyła się w momencie ślubu jej rodziców. Ta szybka podróż, którą odbyła ujawniła jej, jak wiele zostało przed nią zatajone. Kiedy się ocknęła z trasu dostrzegła, że leży w łóżku w którym dziś rano się obudziła. Zaskoczona tym faktem wstała do pozycji siedzącej rozglądając się dokoła, aż jej oczy napotkały nieznaną postać.


 - Witaj pani... - zaczął grzecznie kontynuując - Cieszę się, że się obudziłaś. Jestem Ran Shuuei doradca pani Nabi. Jako, że zasłabłaś podczas spaceru przeniesiono Cie tutaj. Moja Pani bardzo się martwiła, więc kazała mi mieć na Ciebie oko dopóki się nie zbudzisz. 
 - Rozumiem... - odpowiedziała wstając z posłania by spojrzeć za okno, gdzie już zachodziło ledwo widoczne za chmur słońce. 
 - Zaraz służba przyniesie jedzenie. Z pewnością jesteś głodna, więc proszę poczekaj cierpliwie. 
 - Dziękuję... - rzuciła bez większego wyrazu uczuć, kiedy ten już miał wychodzić zapytała - Shuuei?
 - Tak? - odwrócił się w jej stronę delikatnie się uśmiechając.
 - Powiedz mi... Czy naprawdę posłaliście po moich rodziców? 
 - Jeśli tak moja Pani powiedziała to tak musi być. - odpowiedział zostawiając Arie ze swoimi myślami. 


Między czasie w Konoha w jednej z sal szpitala siedziała na taborecie różowo-włosa kobieta obierająca małym nożykiem jabłko. W pomieszczeniu panowała napięta atmosfera, ponieważ do sali zawitał nieproszony gość składając członkom klanu Karanami pewną nieciekawą propozycję. Nóż trzymany w delikatnych dłoniach kobiety z każdym kolejnym słowem owego gościa coraz bardziej zostawał ściskany. Choć na zewnątrz wyglądała na opanowaną to wewnątrz złość wręcz kipiała. Kiedy skończyła obierać owoc przekrawając go na równe części nóż trzymany wcześniej w dłoniach ku zdziwieniu nieproszonego gościa przeciął powietrze wbijając się w ścianę tuż przy jego głowie. Zaskoczony spojrzał na starszą kunoichi, która posłała mu zimne spojrzenie. Mężczyzna leżący na szpitalnym łóżku przyglądał się swojej żonie, która głośno westchnęła przerywając monolog gościa. 
 - Przepraszam nie wiem czy zrozumiałam. Chcecie w zamian za moją córkę sprzymierzyć się z naszą wioską przy tym wydając ją za mąż za doradce waszej pani? - zapytała z wielką irytacją.
 - Tak, dobrze Pani zrozumiała. 
 - Czy wyście poszaleli! - wykrzyczała uderzając pięścią o ścianę, która pod siłą uderzenia zostawiła dziurę. - Nie wiem co Naruto sobie myślał pozwalając Ci się ze mną spotkać, ale wiedz jedno... - wstała z krzesła podchodząc do mężczyzny łapiąc go za kołnierz - Jeśli mojej córce spadnie choć jeden włos z głowy dopilnuje żebyście zapłacili odpowiednią za to karę. - kiedy wypowiadała te słowa w jej oczach aż paliły się ogniki furii. Mężczyzna, który miał na rozkaz swojej pani przekazać informacje podczas dyskusji aż się spocił, wiedział że osoba z którą rozmawia nie jest byle kim. Zdawał sobie sprawę, że musiał uważać na słowa bo mogłoby się to dla niego źle skończyć, ale również bez względu na koszty był zobowiązany wykonać swoją misje, dlatego też nie zamierzał ustąpić. 
 - Sakura wystarczy. - wtrącił jak dotąd przyglądający się sytuacji mąż różowo-włosej. - Puść go. - rozkazał na co kobieta wykonała polecenie siadając na powrót na taborecie wyczekując jakiejś wypowiedzi ze strony męża. - Myślę, że nie ma sensu ciągnąć dłużej tej rozmowy. Przekaż swojej pani, że dokończymy negocjacje za jakiś czas w jej posiadłości. Do tego czasu polecam dopilnować, by Aria nie narzekała i w miarę dobrze się bawiła. W przeciwnym wypadku klany naszej wioski mogą się bardzo rozgniewać. - mimo, że nie powiedział tego otwarcie wszyscy znajdujący się w pomieszczeniu doskonale zrozumieli co brunet miał na myśli przez "rozgniewanie klanów wioski". Bez żadnego więcej słowa sługa pani Nabi Shinobu opuścił pomieszczenie, zaraz po tym szpital i wioskę. 
Sakura już spokojniejsza zabrała się za obieranie kolejnego jabłka wyciągając i obmywając nóż wcześniej tkwiący w ścianie, gdy do pomieszczenia wszedł kolejny gość, którym okazał się być jeden z poprzednich Hokage, którym był Kakashi, który obejmował to stanowisko po Tsunade. To właśnie on wyznaczył swojego ucznia Naruto na swoje następstwo, który teraz obecnie obejmuje władze w wiosce jako VII Hokage. Zaraz za nim weszła kolejna osoba, która mimo swojego wieku wciąż przypominała dwudziestoparoletnią kobietę. Wizyta jej mentorów była dla niej nie lada zaskoczeniem. W końcu mimo swojego trzy dniowego pobytu w wiosce ani raz ich nie spotkała. 
 - Sakura? - blondynka wypowiedziała jej imię jakby nie wierzyła swoim oczom. Czyżby myślała, że zastanie tu tylko Itachi'ego? 





piątek, 26 września 2014

Rozdział IX

Siedziała przy ognisku rozpalonym przez białowłosego, który siedząc obok niej smażył nabite na kije ryby na śniadanie. Była podenerwowana, ponieważ nie do końca wiedziała, jak ma się zachowywać w jego obecności. Kiedy wczoraj ponownie odzyskała swoje wspomnienia wydawało się jej, że zwodzenie Ryuuki'ego będzie prostym zadaniem, jednak odkąd wczoraj ją przytulił nie wie, czy naprawdę da rade to zrobić. Te jego wczorajsze oczy naprawdę sprawiały, że wyglądał na niewiarygodnie samotnego, ale czy to znaczy, że ona musi stać po jego stronie? Nie, nie może tego zrobić. Jeśliby to zrobiła oznaczałoby to zagładę jej rodzinnej wioski, a na to nie może sobie pozwolić. Patrząc w ogień westchnęła głośno zwracając przez przypadek na siebie uwagę mężczyzny siedzącego obok: - Coś się stało? Zimno Ci? - zapytał z troską w głosie patrząc na jej brzoskwiniową twarz.
 - Nie nic się nie stało. Po prostu tak westchnęłam. - odpowiedziała odwracając wzrok w kierunku przeciwnym, by ich oczy się nie spotkały.
 - Jesteś pewna? Ramię nie boli? - pytał dalej, jakby chciał usłyszeć inną odpowiedź.
 - Nie, jest w porządku. Przepraszam, że cie zmartwiłam, ale naprawdę nic mi nie jest. - po tych słowach poczuła delikatną, zimną dłoń Ryuuki'ego na swoim podbródku, który skierował w swoją stronę patrząc się dziewczynie prosto w oczy.
 - Dlaczego unikasz mego wzroku? Obawiasz się czegoś? - na te pytanie zielonooka miała problem odpowiedzieć. Jego oczy wpatrujące się w jej sprawiały, że jej serce biło szybciej. Nie wiedziała co ma robić. Jej delikatne jasne policzki pokryły się lekkim rumieńcem, a głos ugrzęzł w gardle. Zastanawiała się co takiego jest w tych oczach, że nie może oderwać od nich wzroku. Przecież doskonale zdaję sobie sprawę, że to jest jej wróg, którego będzie musiała prędzej, czy później zabić, więc czy może sobie pozwolić na zatracanie się w tych oczach? Czy to nazywają w jej przypadku zakazaną miłością? Czy ona naprawdę się zakochała w tym nieznajomym, wrogim mężczyźnie, który jeszcze wczoraj chciał ją zabić mając za zakładnika? Pytała sama siebie w myślach patrząc nadal w jego oczy, kiedy po jej policzku popłynęła jedna łza. - Aria? - zapytał patrząc na ową łzę, a po chwili na kolejną i kolejną, które spływały jedna po drugiej. Nie mogę go pokochać! Nie mogę go pokochać! On mógł zabić mojego ojca i wuja! Krążyło po jej myślach wywołując bolesne kłucia w sercu. Nagle poczuła jak jej ciało jest obejmowane przez białowłosego, który chcąc ją uspokoić gładził jej delikatnie włosy trzymając w żelaznym uścisku. Jej zalana łzami twarz zasłonięta w ramionach białowłosego wyrażała pewnego rodzaju zdziwienie. Teraz, kiedy jej serce zabiło jeszcze mocniej wiedziała, że to co czuje będzie nieszczęśliwą miłością, której nigdy w życiu nie spełni. Będzie musiała żyć, ze świadomością, że pewnego dnia będzie musiała zabić mężczyznę, którego w tak krótkim czasie pokochała. Kiedy łzy powoli przestawały płynąć mężczyzna odsuną od siebie dziewczynę rozglądając się z niepokojem dokoła.
 - O co chodzi? - zapytała ocierając resztki łez.
 - Ktoś się zbliża...
 - Wróg, czy przyjaciel? - wstała z miejsca rozglądając się tak jak białowłosy. Nieoczekiwanie z krzaków wyleciały łucznicze strzały lecące w stronę dziewczyny, która w tym momencie patrzyła w inną stronę. Kiedy strzały już miały trafić cel Ryuuki w szybkim tempie wykonał odpowiednie pieczęcie tworząc wystającą z ośnieżonej gleby silną ścianę z lodu, która osłoniła dziewczynę przed zamachem.
 - Nic Ci nie jest? - zapytał podbiegając do zdezorientowanej zielonookiej, która wydawała się być przerażona wizją swojej śmierci.
 - Nie, nic.
 - To dobrze. Zostań tutaj. - powiedział wykonując kolejne ściany lodu, które uniemożliwiały jakikolwiek ponowny atak na dziewczynę.
 - Ryuuki! - zawołała waląc pięściami w lodowe ściany, które również jej uniemożliwiały wyjście na zewnątrz.
 - Po wszystkim Cie wypuszczę, nie marnuj sił. - odpowiedział przywołując ze zwoju, który zawsze nosi przy sobie piękny lśniący miecz, którym miał zamiar się bronić przed natarciem wrogów.


Kiedy zamaskowani ludzie wyskoczyli za krzaków, by zaatakować Ryuuki-ego ten wykonał szybkie, pełne gracji ruchy mieczem, który chwilę później zalśnił jasnym światłem wystrzelając z siebie górę śniegu, która natychmiast odparła atak przysypując ich pod swoim białym puchem. Inni, którzy zdołali uchronić się przed śnieżnym atakiem szybko się przegrupowali tak, by móc okrążyć swojego przeciwnika. Kiedy mieli ponownie zaatakować za drzew wyłoniła się piękna, białowłosa kobieta ubrana w równie piękny, podkreślający jej urodę haftowany strój.  
 - Natychmiast przestańcie! - jej władczy krzyk rozniósł się po okolicy natychmiast skupiając wszystkich uwagę na sobie.
 - Pani...! Proszę natychmiast wracać do powozu! - odezwał się jeden z nich, kiedy reszta natychmiast podbiegła ją chronić. Ryuuki, który był gotowy powyrzynać wszystkich tylko by ochronić Arie, ale widząc kobietę prawie, że znieruchomiał na jej widok dosłownie jakby zobaczył ducha. 
  
 - Nie... niemożliwe... - wyjąkał z trudem Hiyo nie odrywając swojego wzroku od stojącej na lekkim wzniesieniu kobiety, która patrząc na niego nie potrafiła zrozumieć jego zdziwionej reakcji. Stojący najbliżej przeciwnik białowłosego przy uważając jego rozkojarzenie postanowił skorzystać z okazji i z powodzeniem pozbawił go przytomności prostym uderzeniem w kark. Chcąc, czy nie upuszczając swój drogocenny miecz przyzwany chwilę temu na ziemię padł nieprzytomny obok niego zatracając się w bezgranicznej ciemności. 
 - Pani co z nim zrobimy? - zapytał jeden z ochroniarzy.
 - Weźmy go ze sobą. Chcę wiedzieć skąd i po co tu przybył. - powiedziała uważnie przyglądając się grubym ścianą lodu. - On to zrobił? - zapytała chcąc podejść bliżej, kiedy jeden z strażników stanął jej na drodze. 
 - Proszę nie podchodzić. Tam w środku jest zamknięty jeszcze jeden przeciwnik. Nie wiemy dlaczego, ale ten człowiek zamkną ją w środku, by nie mieszała się do walki. - wskazał na leżącego na ziemi młodzieńca. 
 - Rozumiem, ale czy to nie znaczy, że jest Ona bezbronna? 
 - Nie wiemy. Dlatego wolimy nie tracić czujności. Proszę wrócić do powozu, tu jest niebezpiecznie. Nigdy nie wiadomo czy w pobliżu nie kryje się jeszcze jakiś nieproszony gość. 
 - Dobrze. W tym czasie wy postarajcie się wydobyć tą dziewczynę za ścian lodu. Zróbcie wszystko, by uniknąć niepotrzebnego rozlewu krwi, chcę z nią i z tym chłopakiem porozmawiać. Nie wybaczę jeżeli coś im się stanie. - powiedziała z wyższością chcąc dać do zrozumienia swojej straży, że nieposłuszeństwo nie będzie tolerowane. 
 - Jak sobie życzysz, żaden włos nie spadnie z ich głowy. 
 - Pani co zrobić z tym mieczem? - wtrącił pytając inny strażnik trzymając w ręku przyzwany miecz Ryuuki'ego. Przez chwilę kobieta przypatrywała się ostrzu, kiedy spostrzegła coś bardzo nieprawdopodobnego, coś co kiedyś uważała za nieistniejący mit, który słyszała od swojej matki kiedy była jeszcze dzieckiem. 
 - Podaj mi ten miecz. - nakazała już po chwili trzymając przedmiot w rękach. - Wracam do powozu - oświadczyła kontynuując - przyprowadźcie mi dziewczynę, gdy tylko ją wyciągniecie. - po tych słowach odeszła tak, jak zapowiedziała czekając w powozie na dalszy rozwój wydarzeń między czasie zachwycając się owym mieczem.

Siedziała zamknięta pomiędzy wielkimi ścianami lodu zastanawiając się co powinna zrobić. Nie miała żadnego pomysłu na opuszczenie tego lodowego więzienia. W ogóle nie rozumiała dlaczego Ryuuki nie dopuścił jej do walki, przecież by mu nie zawadzała. Jakby tego było mało było jej tu strasznie zimno. Dosłownie zamarzała, jej ciało zaczynało się trząść z zimna, a para co raz bardziej była widoczna, kiedy ulatniała się z ust. Wiedziała dobrze, że walka mężczyzny toczy się za długo, więc coś musiało być nie tak. Przecież On tak łatwo nie może zostać pokonany - myślała przypominając sobie toczoną z nim wcześniej walkę. Jest silny i podstępny. Nawet ona nie potrafiła go pokonać w trójkę z ojcem i wujem, więc trudno jest jej sobie wyobrazić jego przegraną. Minuty mijały, a ona nadal siedziała zamknięta. Powoli jej siły ją opuszczały i zaczynała robić się śpiąca. Wiedziała, że nie ma czasu do stracenia inaczej umrze tu na próżno. Resztkami sił podniosła się z ziemi skupiając najwięcej chakry, jak się da w swoich piąstkach. Kiedy poczuła, że więcej jej nie da rady skupić uderzyła najmocniej, jak potrafiła w lodową ścinę, która pod wpływem uderzenia lekko nadpękła.
 - Więc tylko na tyle mnie stać? - zapytała samej siebie na głos patrząc na niewielkie pęknięcie jakie udało się jej stworzyć. Patrząc na swoją niemoc z jej ust było słychać cichy chichot, który po chwili przemienił się w niepohamowany śmiech. Czując, że nie może już ustać z wyczerpania upadła na ziemię usłaną śniegiem. Teraz nawet nie odczuwała już zimna bijącego od śniegu. Cały czas począwszy od bycia dzieckiem, aż do aktualnego dnia życia przeleciał jej przed oczami w paręnaście sekund. Nic nie może opisać jak przygnębiona poczuła się w tamtym momencie. Z jej oczu powoli wypływały łzy spływając po zmarzniętych policzkach. Była już pewna, że to jej koniec, a zmęczenie brało górę. Powoli przymykała załzawione oczy oddając się w objęcia błogiego snu, który już nigdy nie miał się skończyć... 




Czuła przyjemne ciepło, którego jej ostatnio brakowało. Leżąc w dużym, miękkim łożu przewróciła się leniwie na drugi bok tuląc głowę do poduszki. Było jej przyjemnie, nie chciała by ktoś jej teraz przerwał tą chwilę, ale niestety nawet dobre chwilę muszą kiedyś przeminąć. Zaspana przypominając sobie o lodowym więzieniu szybko podniosła się z posłania przyglądając się uważnie pomieszczeniu. Była zaskoczona kiedy ujrzała tak bogato ozdobione pomieszczenie, zupełnie jakby wylądowała w innej bajce. Powoli opuściła łoże spostrzegając, że jest ubrana w białe kimono do spania wykonane z bardzo drogich materiałów. Zastanawiała się, jak się tu znalazła? Przecież była uwięziona za lodowymi ścianami. Doskonale pamięta, że nie udało się jej ich zniszczyć, więc dlaczego nadal żyje? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, dlatego postanowiła iść poszukać odpowiedzi opuszczając to pomieszczenie. Długo nie musiała czekać, by kogoś spotkać. Wystarczyło, że otworzyła drzwi, by wyjść, a już ją powitała straż, która czekała na jej przebudzenie. 
 - Widzę panienko, że się obudziłaś. Dobrze spałaś? - zapytał starszy strażnik ilustrując dziewczę.
 - Kim jesteście? - zadała pytanie patrząc uważnie na owych mężczyzn.
 - Jesteśmy strażnikami tego dworu. Naszym zadaniem jest eskortowanie Ciebie do naszej Pani, ale nim to zrobimy pozwól, że zawołam służące, by przygotowały Cie odpowiednio do tego spotkania. - wyjaśnili z uśmiechem pokazując gestem ręki, by zawróciła z powrotem do swojego pokoju. Aria posłusznie wróciła do pokoju nie chcąc sobie zrobić większego kłopotu. W końcu skoro mają ją później zaprowadzić do swojej pani to nie ma potrzeby uciekać, koniec końców pozna powód dla którego się tu znalazła. 

Siedział zamknięty za kratami w lochach tutejszej rodziny już od dwóch dni. Był załamany nie wiedząc, czy jego jedyna szansa na zemstę jeszcze żyje. W końcu zamknął ją w lodowym więzieniu niemożliwym w pojedynkę do zniszczenia, więc nasuwała mu się tylko jedna odpowiedź, którą z bólem w sercu starał się zaakceptować. Strażnicy, którzy przynoszą mu dwa razy dziennie jedzenie nic mu nie mówili na jej temat najzwyczajniej w świecie ignorując każde jego pytanie. Gdyby tylko mógł używać chakry już dawno rozwaliłby by te kraty i wydostałby się na zewnątrz, ale niestety została mu nałożona pieczęć chakry, kiedy był jeszcze nieprzytomny. Na domiar złego stracił Sode no Shirayuki, kiedy białowłosa postać rozproszyła jego uwagę, więc gorzej jak to sam myśli być nie może, ale czy na pewno? Nie bez powodu tamta kobieta rozproszyła jego uwagę. Białe, jak śnieg włosy, biała bez skazy karnacja i rubinowe oczy, które wcześniej widywał tylko u siebie, jak i jednej bliskiej sercu osoby. Uroda wprost rzadko spotykana, wręcz charakterystyczna, trudna do pomylenia, jednak niemożliwym dla niego było uwierzenie, że ona jeszcze może istnieć na tym świecie, dlatego wszystkimi możliwymi sposobami starał się zapomnieć o tej kobiecie, choć mimo jego starań wciąż była ona w jego głowie. 

Patrzyła w lustro uważnie przyglądając się swojej postaci. Nie spodziewała się, że przed spotkaniem się z Panią tych włości będzie kąpana, ubierana i czesana przez tutejsze służące. Tym bardziej nie przyszło jej do głowy, że jej obecny strój będzie składał się z tradycyjnych szat, które zazwyczaj zakładają bogate rody. Jej splecione u góry włosy zdobiły złote ozdoby i wpięta różowa róża, które doskonale komponowały się z całym ubiorem. Teraz przypominała wyglądem swoją młodo wyglądającą babcię, która jako przywódczyni klanu zawsze jest ubrana w takiego rodzaju szaty. 
Kiedy służące zostawiły ją samą do jej sypialni na powrót wrócili wcześniej spotkani strażnicy, którzy tak jak wcześniej wspomnieli będą eskortować ją do swojej pani. Szła za nimi między czasie mijając ogród w całości pokryty śniegiem, gdzie królowały piękne rzeźbione lodowe figury, kwiaty, jak i krzewy. Pod wyłaniające się za chmur słońce cały ogród błyszczał, jakby był zrobiony w całości z lśniących kryształów. Pierwszy raz widziała coś tak niezwykłego, dlatego postanowiła na chwile się zatrzymać, by nacieszyć swój wzrok owym widokiem. Strażnicy widząc zafascynowanie dziewczyny postanowili jej nie przeszkadzać robiąc chwilowy postój. Zielonooka nieświadoma tego, że pewien mężczyzna przygląda się jej od jakiegoś czasu ruszyła w dalszą drogę lekko się uśmiechając. Jakieś 15 minut później została wpuszczona do pewnej, bogato wystrojonej, wielkiej sali, gdzie na sporym, pozłacanym krześle siedziała piękna białowłosa kobieta, która widząc dziewczynę z uśmiechem na ustach postanowiła ją powitać:
 - Cieszę się, że się obudziłaś księżniczko klanu Karanami. 
 - Znasz mnie? - zapytała zdziwiona podchodząc bliżej obcej kobiety. 
 - Oczywiście, że tak. W końcu jesteś księżniczką klanu pochodzącego z legend świata shinobi. Jednak to nasze pierwsze spotkanie, więc chciałabym Cie bliżej poznać. Oczywiście nie masz nic przeciwko? - zapytała patrząc na Arie lodowym, wywołującym gęsią skórkę wzrokiem nieznoszącym jakiegokolwiek sprzeciwu. Czując jak oczy pani stojącej przed nią przenikają ją wzrokiem znieruchomiała nie wiedząc co odpowiedzieć. To chyba pierwszy raz, kiedy ktoś wywołuje na niej taką presje. Z jej czoła powolnym torem płynęła kropla zimnego potu, a głos ugrzęzł w gardle. Co mam jej odpowiedzieć? Pytała samej siebie wiedząc, że to nie było zwykłe pytanie na które może odpowiedzieć według swojego uznania. Wiedziała, że zła odpowiedź może kosztować ją życie, więc nie mogła się wahać. 
 - Nie mam nic przeciwko... - wykrztusiła z trudem wypuszczając powietrze z płuc. 
 - Cieszy mnie twoja odpowiedź. Zatem poznajmy się...

CDN 
(szybciej niż ostatnio... ^^) 

sobota, 14 czerwca 2014

Informacja

Hej ludziska!

Chciałam Was poinformować, że założyłam nowego bloga, gdzie głównymi bohaterami opowiadania są Sasuke i Sakura, zaś drugoplanowymi Naruto i Hinata.

Samo opowiadanie z początku będzie miało miejsce w świecie shinobi, gdzie nasi główni bohaterzy żyli od urodzenia, aż do wieku wahającego się między 16-17 rokiem życia. Podczas pewnej misji nasi ulubieńcy zostają wciągnięci przez nieznane jutsu wymiaru czasu, które wyrzuca ich w różnych kątach naszego realnego świata. Z pewnością nie zabraknie romansu, dramatu, brutalności i łez, a także trudnych dla par chwil, które być może doprowadzą ich do upadku. Jak myślicie, jak Sakura, Sasuke, Naruto, Hinata i parę innych pobocznych bohaterów poradzą sobie bez możliwości używania chakry i swoich wypasionych jutsu? Czy zdołają powrócić do swojego ojczystego świata shinobi? Czy też w ogóle będą chcieli tam wrócić? 

Aby odpowiedzieć na te pytania zapraszam do czytania bloga:
zagubieni-shinobi-wymiar-czasu.blogspot.com 

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział VIII


"Powrót do domu, zadziwiające zmiany cz. II

Problem rodziny Uzumaki" 

                                                          

Czuła przyjemne ciepło, któremu towarzyszył pewien ból. Jej prawe ramię, które zostało wczorajszego dnia poważnie uszkodzone niemiłosiernie bolało, a zmysły wydawały się być przytępione. Wzrok, który tak sobie ceniła ograniczony został przez półmrok panujący w materiałowym pomieszczeniu, którym okazał się być namiot. Leżała przykryta grubym kocem na innym materiale, który chronił ją przed utratą ciepła. Czuła, że coś jest nie tak, zastanawiała się co się stało, kiedy nagle jak oparzona zmieniła pozycję na siedzącą. Koc, który wcześniej osłaniał jej ciało opadł ukazując zabandażowaną część ciała. Była dezorientowana starała sobie przypomnieć co się stało, ale gdy tylko to robiła jej głowa zaczynała niemiłosiernie boleć. To odczucie było dla niej znajome, to tak jak by miała deja vu. Powoli otworzyła zamek namiotu wychodząc na zewnątrz, gdzie ubierając swoje buty uważnie rozejrzała się po okolicy. Nic nie mogło opisać jej zdziwienia, gdy z ust najzwyczajniej w świecie ulatywała para, a na ziemię opadał delikatnie śnieg ubierając ją w biel. 
Kroczyła powoli przed siebie, przy czym jej buty wydawały charakterystyczny odgłos deptanego śniegu. Przeszła tak parę metrów łapiąc w dłonie płatki spadające z nieba, kiedy z tyłu usłyszała:
 - Powinnaś odpoczywać... - na te słowa odwróciła się do tyłu robiąc zdziwioną minę. Na przeciw niej stał Ryuuki okryty długą peleryną, pod którą znajdował się dodatkowo ciepły strój. Przez chwile stała nieruchomo wpatrując się w jego oblicze, kiedy na jej czole chwilowo pojawił się pewien symbol, który znikł tak szybko, jak się pojawił. Wszystkie wspomnienia na nowo stały się przejrzyste i czytelne i choć była świadoma wszystkich wydarzeń jakie miały miejsce wczoraj i parę dni wstecz postanowiła zachowywać się tak, jak by zapomniała to co zdarzyło się wczorajszego dnia, a wszystko po to by wprowadzić pewien plan. 
 - Ryuuki... - podeszła bliżej udając dezorientowaną. - Co się stało? Jak my się tu...? - nie dokończyła, gdyż ten znienacka zarzucił na nią swoją pelerynę mocno obejmując. 
 - Już dobrze... - gładził jej czarno-różowe włosy wchłaniając ich zapach. Jej serce zawaliło jak młot. Nie spodziewała się, że On zrobi coś takiego. W żaden sposób nie była na to przygotowana. Słyszała jak jego serce bije średnio co pół sekundy w taki sposób, jakby zaraz miało wylecieć z jego ciała. Delikatnie uwolniła się z jego uścisku patrząc mu prosto w oczy, które wydawały jej się być przesiąknięte samotnością. Nie rozumiała jego zachowania, ani tego dlaczego jego oczy, które tak ją przyciągały biją taką samotnością. On był dla niej zagadką, którą jak najszybciej musi rozgryźć. W przeciwnym razie to ona wpadnie w jego sidła, a przy tym szansa jaką dała jej Kaguya pójdzie na marne.


Szła ulicami Konohy towarzysząc przy tym nowemu Hokage, którego odprowadzała do domu po udanej imprezie w barze, gdzie nie zabrakło dużej ilości sake. Dopiero wschodziło słońce, więc zazwyczaj zatłoczone uliczki wioski wydawały się być opustoszałe. Pozostali uczestnicy imprezy powoli podobnie jak oni wracali do swoich domów innymi uliczkami przy tym gdzieniegdzie zataczając koła i wymiotując, a czasem nawet się przewracając. To dopiero była impreza... Chyba nigdy jej nie zapomni. Po niektórych nawet ich własne, nastoletnie dzieci przyszły z pomocą, bo sami nie byliby wstanie dotrzeć do domów. Kto by pomyślał, że wszyscy dorobią się tylu dzieci. Szkoda tylko, że Hinata nie mogła przyjść. Z tego co Naruto mówił zajmuje się nie tylko nim jako jego żona, ale i sprawami związanymi z klanem Hyuuga. Jakby tego było mało mają trójkę dzieci, a zdrowie Hinaty ostatnio odmawia posłuszeństwa. Dlatego zdecydowała się odprowadzić go do ich rodzinnej rezydencji, by zobaczyć się z Hinatą i ocenić na swój własny sposób jej stan zdrowia. Kiedy udało im się dotrzeć do drzwi rezydencji powoli przekroczyli próg domu, gdzie czekała na nich sama Hinata, która widząc różowo-włosom pomagającą Uzumakiemu nawet nie zareagowała najzwyczajniej witając męża prostymi słowami. 

 - Witaj w domu. - powiedziała bez większych uczuć z powagą, której za dziecka w sobie nie miała po czym powędrowała do innej części rezydencji kierując się do swojego pokoju. 
 - Wróciłem... - odpowiedział patrząc smutno w podłogę. Ta sytuacja była dla niej niezręczna. jeszcze chwile temu Naruto tryskał energią, a teraz wygląda jak porzucony kociak. Zresztą Hinata też wydaje się być całkiem inna. czyżby to przez tą chorobę o której wspominali między innymi Naruto, Ino i Neji? - Sakura. - usłyszała głos Naruto, który wydawał się w tej jednej chwili wytrzeźwieć. - Jeśli potrafisz błagam... spraw, by Hinata była taka jak kiedyś. - po tych słowach sam odszedł w głąb rezydencji mówiąc na odchodne. - Gościnny pokój jest na piętrze po prawej, jak chcesz to z niego skorzystaj. 
 - Dziękuję. - odpowiedziała kierując się w stronę, w którą poszła wcześniej biało oka, aż dotarła do dużych rozsuwanych drzwi za którymi krył się cień kobiety. Chciała zapukać, kiedy nagle poczuła na wyciągniętej ręce lekki uścisk pochodzący ze strony młodej dziewczyny stojącej obok z oczyma takimi samymi, jak u samej Hinaty. 
 - Proszę ją zostawić, lepiej napić się herbaty. 
 - A ty jesteś...?
 - Usumi - wskazała na cień Hinaty kontynuując - jej córka, a pani to pewnie... 
 - Sakura. - dokończyła za nią kierując się w stronę kuchni, gdzie już po chwili popijały zrobioną przez córkę Naruto herbatę. 
 - Wiele o Pani słyszałam... Była Pani przyjaciółką mojego ojca z drużyny 7, czyż nie?
 - To prawda byliśmy w jednej drużynie przez kilka lat, a jeszcze wcześniej uczęszczaliśmy wraz z twoją matką i ojcem do akademii ninja, gdzie się poznaliśmy. Mimo, że było to tak dawno jestem wstanie wszystko sobie przypomnieć z każdym najmniejszym szczegółem. Egzamin na genina, chunina, czy nawet na jounina. - uśmiechnęła się smutno czując nostalgię. - Ten czas tak szybko zleciał... Nim się obejrzałam opuściłam wioskę i sama urodziłam piątkę dzieci...
 - Nie było Pani żal zostawiać tu wszystkich znajomych i przyjaciół? W końcu to tu się Pani wychowała? - musiała przyznać, że pytania tej nowo poznanej Usumi są bardzo wyszukane i trafiają w czułe punkty. Widać wielokrotnie ta młoda dama wysłuchiwała o niej opowieści od swoich rodziców i ich przyjaciół.
 - Było. Jednak wtedy o tym nie myślałam. Byłam szczęśliwa, że odnalazłam moją biologiczną matkę i brata. Bardzo chciałam wtedy z nimi zostać, ponieważ tak wiele dla mnie poświęcili, a po za tym urodziłam córkę i wyszłam za mąż za Itachi'ego, którego do dziś mocno kocham. W tamtym momencie byłam samolubna i praktycznie myślałam tylko o sobie, nie zastanawiałam się nad tym co myślą o tym inni. Po tym jak wzięliśmy ślub z Itachi'm tu w Konoha wraz z innymi ludźmi wyruszaliśmy do rodzinnej wioski mojej matki, a tam dalej wiodłam swoje życie międzyczasie rodząc kolejne cztery pociechy. - westchnęła popijając kolejny łyk herbaty po czym po chwili ciszy zapytała - A co u was? Jak to się stało, że Hinata stała się taką osobą?
 - Powód dla, którego cię zatrzymałam przy drzwiach matki to wiara w to, że jesteś wstanie jej pomóc, dlatego też chciałam z tobą o niej porozmawiać... W zasadzie pamiętam matkę, kiedy była jeszcze uśmiechniętą i pełną uczuć kobietą... Zawsze przy ojcu była nieśmiała, delikatna, a przede wszystkim darzyła tatę niezmierzoną miłością. Wiedziałam podobnie jak moje starsze rodzeństwo, że mama byłaby wstanie zrobić i poświęcić dla taty wszystko, jednak pewnego dnia wszystko pękło niczym bańka mydlana. Tata był już od paru lat Hokage, a mama została głową klanu Hyuuga, ponieważ zmarł jej ojciec, a nasz dziadek. Od tamtej pory mama zaczęła chorować i zamykać się w sobie z dnia na dzień tracąc swój urok. Jako, że jestem jedynym jej dzieckiem, które posiadło byakugan klanu Hyuuga w pewien sposób zostałam wykluczona z rodziny Uzumakich na rzecz klanu, w którym mam objąć w przyszłości stanowisko po matce. Do dziś ani pani Ino, ani pani Shizune, a nawet świętej pamięci pani Tsunade nie wiedzą co jest przyczyną tej choroby, ani jak ją leczyć. Dlatego pokładam nadzieję w pani, w osobie, która nie tylko przerosła Piątą, ale i jest przyjaciółką moich rodziców. Nie ma lepszego medyka od ciebie, więc proszę spraw, by matka na powrót była normalna. To nie tylko moja prośba. Proszę w imieniu ojca, rodzeństwa, jak i całej wioski. - wstała lekko się kłaniając w geście szacunku. Po tym wszystkim nie miała wyboru, jak tylko pomóc, więc ponownie udała się przed drzwi, w które już po chwili zapukała wchodząc do środka, gdzie siedziała na poduszce Hinata przyglądając się kwiatom i oczku wodnemu przez otwarte ogrodowe drzwi. Powoli usiadła na drugiej poduszce przy stole przyglądając się kobiecie ubranej w tradycyjne kimono, która wydawała się być nieobecna. 
 - Hinata... - chciała zwrócić na siebie jej uwagę, kiedy ta nawet nie raczyła na nią spojrzeć. Teraz rozumiała co wszyscy mieli na myśli mówiąc, że Hinata zamknęła się w sobie. Nigdy nie była kobietą, która otwarcie mówiła o tym co ją trapi, więc jeśli miała jakieś swoje problemy to najprawdopodobniej starała się je przed wszystkimi ukryć nie zważając na to, że się od wszystkich odsunęła. Teraz jedynym na co zwracała uwagę biało oka był ogród, dlatego też Sakura wstała z miejsca znienacka ku zdziwieniu Hinaty zasuwając drzwi ogrodowe ograniczając przy tym większy dostęp światła. Dzięki temu mogła zwrócić na siebie jej uwagę. 
 - Kim jesteś i co tu robisz? - zapytała przyglądając się różowo-włosej, która na powrót usiadła na poduszce. 
 - Przyszłam z tobą porozmawiać Hinata. - uśmiechnęła się promiennie w jej stronę na co kobieta zmarszczyła lekko brwi. 
 - Jak niegrzecznie... Może i jesteśmy w podobnym wieku, ale to nie znaczy, że nowo poznana osoba może mówić mi po imieniu. Jestem nie tylko żoną Hokage, ale i liderką klanu Hyuuga najpotężniejszego w Konoha. Trochę szacunku... 
 - Jej nie sądziłam, że kiedykolwiek usłyszę od Ciebie takie poważne słowa... Jeszcze dwadzieścia parę lat temu kryłaś się za drzewami zawstydzona obserwując Naruto, a teraz proszę... 
 - Skąd....?
 - Ja to wiem? To nic dziwnego w końcu jesteśmy z tego samego rocznika. - zaśmiała się dotykając palcami swoich różowych włosów.
 - Sakura...? - zapytała zdziwiona, kiedy ta wstała na powrót rozsuwając drzwi. 
 - Dawno się nie widzieliśmy Hinata, ale nie o tym przyszłam z tobą porozmawiać. Jestem tu z wielu powodów, ale doszły mnie słuchy, że masz spory problem, dlatego chcę Ci pomóc skoro dotarłam aż tutaj. 
 - Mylisz się, nie mam żadnych problemów...
 - Kogo okłamujesz? Siebie, czy mnie?  

Kiedy prowadziły swoją rozmowę w tym czasie przyglądały się im z oddali trzy inne osoby, które widząc swoją matkę rozmawiającą z różowo-włosom nie dowierzały własnym oczom, ponieważ nawet one nie rozmawiały z nią od dłuższego czasu.
 - Hirama, Rima... Być może uda jej się wyleczyć mamę, a wtedy znowu będziemy żyć jak normalna rodzina. - wypowiedziała się najmłodsza z rodzeństwa Usumi, która wcześniej rozmawiała z Sakurą. 
 - Być może, jednak nie możemy chwalić dnia przed zachodem słońca. - dodał blondyn będący najstarszym z rodzeństwa Uzumakich chcąc uchronić swe młodsze siostry przed zawodem. 

                                                                    (Rima i Hirama)





CDN... 





sobota, 31 maja 2014

Informacja


Witajcie!


Drodzy czytelnicy, jak widzicie rozdział się jeszcze się nie pojawił, ale nie martwcie się obiecuję, że z dniem 9 czerwca 2014 roku będziecie mogli ze spokojem powrócić do lektury.
Otóż moje opóźnienia nie wynikają z powodu nauki, czy narzeczonego, tylko z powodu robienia przeze mnie prawa jazdy.
Oprócz tego skupiłam się na napisaniu nowego rozdziału na tym oto blogu:
http://nieznana-podroz.blogspot.com/2014/05/rozdzia-v.html
(dziś opublikowany)

A między czasie zajmowałam się przyziemnymi sprawami i pisaniem w zeszycie paru innych opowiadań, które być może w przyszłości umieszczę na jakimś nowym blogu.

Ach bym zapomniała, że mam do Was pytanko.
Powiedzcie mi szczerze, czy oprócz paring'ów z Naruto (ItaSaku, SasuSaku itd.) lubicie tez paring'i z innych animie typu Fairy Tail (Natsu x Lucy, Jelal x Erza, itd.), Vampite Knight (Kaname x Yuuki, Zero x Yuuki, Shiki x Rima, Akatsuki x Ruka), Skip-Beat (Ren x Kyoko, Shoutaro x Kyoko) i wiele wiele innych?

Jeśli tak proszę abyście wypisali wasze ulubione paring'i nie tylko z anime, ale i z mang.
Być może napiszę dla was parę partówek z nimi w roli głównej.

Pozdrawiam Nibea ^^

niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział VII


"Powrót do domu, zadziwiające zmiany cz. I"


  Jechaliśmy już od dobrych paru godzin drogą prowadzącej do Konohy, do miejsca, w którym cała nasza trójka się wychowywała. Dzieliły nas zaledwie setki metrów od głównej bramy wioski, gdzie jak zwykle warte pełnili strażnicy przydzieleni przez Hokage. Przez cały ten czas próbowałam wypytać Sasuke o to co się dzieje w wiosce, ale on milczał nie dając mi żadnej konkretnej odpowiedzi lub zbaczał z tematu zmieniając na zupełnie inny, zupełnie jak by o niczym nie miał pojęcia. Choć zdaję sobie sprawę, że na pewno ma ku temu swoje powody to i tak wciąż się tym denerwuje. Gdy tylko dotarliśmy do bramy strażnicy uważnie nam się przyjrzeli, kiedy spostrzegli rannych braci niemalże natychmiast przepuścili nas dalej. Mijaliśmy stare, znajome nam miejsca, które mimo upływu czasu nic się nie zmieniły. Ludzie, których mijaliśmy podobnie jak wcześniej strażnicy przyglądali nam się z uwagą i zdziwieniem. Niektórzy z nich w podeszłym wieku szczególną uwagę zwracali na mnie i na moje wilki, które już wolnym krokiem szły dumnie przed siebie transportując rannych do czasu, aż w końcu dotarliśmy do centrum leczniczego wioski - szpitala. Młode, jeszcze niedoświadczone pielęgniarki będące na dyżurze przy recepcji widząc nas spojrzały na siebie robiąc zaniepokojoną minę. Powoli podeszłam do nich zaczynając rozmowę:
 - Potrzebujemy pomocy medycznej. - powiedziałam bez ogródek, kiedy mężczyźni w tym czasie z trudem zeszli z wilków siadając na pobliskiej ławce. 
 - Rozumiemy, jednak nie możemy państwa przyjąć, chyba że posiada Pani jakieś dowody tożsamości. - odpowiedziała jedna z nich, kiedy druga odeszła z recepcji do kanciapy pielęgniarskiej w ogóle nie interesując się sprawą. To mnie naprawdę zirytowało. Od kiedy tak się traktuje człowieka potrzebującego pomocy?
 - Słuchaj w takim momencie nie powinnaś mi pieprzyć o jakiś dowodach tożsamości, ale wstać, ruszyć tyłek i udzielić pomocy potrzebującym, więc jak przyjmiesz nas? - zapytałam uderzając pięścią o biurko, które pod naciskiem na pękło. Dziewczyna widząc to przeraziła się nie na żarty, a ludzie chodzący w pobliżu reagując na hałas patrzeli na zaistniałą sytuacje z zainteresowaniem. 
 - Co tu się dzieje? - usłyszałam donośny, władczy głos za sobą, należący do pewnej krótkowłosej blondynki w średnim wieku. 
 - Pani Ordynator... - wystękała przerażona pielęgniarka. Najwyraźniej obecna ordynatorka musi być bardzo surowa skoro się jej tak boją. 
 - Cieszę się, że Panią widzę. - powiedziałam ze złością, kiedy kobieta uważnie się na mnie spojrzała robiąc dość zdziwioną minę. Zaraz po tym spojrzała się do tyłu, gdzie znajdowali się bracia Uchiha, na których widok głośno pisnęła podchodząc do nich.
 - Sasuke i...  jego brat Itachi?! - wykrzyczała zdziwiona widząc ich w takim stanie. - Natychmiast się nimi zajmijcie! - wydała rozkaz, na co natychmiast podopieczne zareagowały podnosząc się z miejsca. 
 - Cześć Ino... - odpowiedzieli słabo. Wyglądali coraz bladziej, prawdopodobnie z powodu utraty takiej ilości krwi dopadła ich anemia. Samo zatrzymanie krwawienia i uleczenie ran nie odda im straconej krwi, dlatego też potrzebują porządnego wypoczynku i mam nadzieje, że przestaną robić problemy i w końcu ich przyjmą. Ale moment... Czy oni właśnie nazwali tę kobietę Ino? W tym momencie uważnie się jej przyjrzałam i rzeczywiście to może być ta sama Ino, którą znam. Kiedy tak rozmyślałam braci w tym czasie przeniesiono na wózki inwalidzkie, a już po chwili wywieziono z mojego pola widzenia. 
 - Możemy się kawałek przejść? - zaproponowała mi z lekkim uśmiechem na ustach idąc w stronę schodów prowadzących na wyższe pietra. Nic nie mówiąc ruszyłam za nią wchodząc powoli na kolejne schody. Nim się obejrzałam byłyśmy na samym szczycie szpitala, na samym dachu, gdzie kobieta rozpuściła swoje włosy wcześniej spięte klamrą zdejmując przy okazji z siebie fartuch lekarski, pod którą się kryła ładna prosta sukienka sięgająca do kolan o odcieniu jasnego, delikatnego fioletu. 




- Cieszę się, że Cie znów widzę Sakura... - wypowiedziała z uśmiechem na twarzy po czym przytulając mnie znienacka dodała - witaj w domu. - przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć, jednak odwzajemniłam gest. Czując blondynki ciepło poczułam ulgę, ponieważ tak naprawdę bałam się, bałam się że moi starzy przyjaciele zapomną o mnie i będą żyć jak gdyby nigdy nic, podobnie jak Ja po opuszczeniu wioski. Tak się wzruszyłam, że z moich oczu zaczęły płynąć łzy.
 - Wróciłam! - powiedziałam odrywając się od Ino, która już ze spokojem ocierała tak jak ja łzy przyglądając się mojej postaci.
 - Tak długo ciebie tu nie było, że myślałam, że cie nie zobaczę. Zresztą nie tylko ja, ale wszyscy twoi znajomi. Planowaliśmy kiedyś się do ciebie wybrać, ale nie mogliśmy porzucić naszych obowiązków, więc wyszło jak wyszło. Wbrew pozorom nic się tu nie zmieniło, jednak to nie prawda. Choćby dlatego, że zmieniliśmy się my. - zaśmiała się pod nosem wraz ze mną spoglądając z dachu szpitala na Konohe - jesteśmy coraz starsi. Wielu z nas wyszło za mąż i się ożeniło, wielu też pozakładało rodziny. Już nic nie jest takie jak kiedyś. Nam wszystkim przyszło się zmierzyć z różnymi problemami i smutkami, ale nie zabrakło też tych dobrych chwil pełnych radości i śmiechu.
 - Z pewnością masz rację. Nic już nie jest takie same... - westchnęłam lekko się uśmiechając. - Co tam u Naruto? Znając życie pewno na misji. - zaśmiałam się będąc tego pewna.
 - Itachi nic Ci nie powiedział? - pytała zdziwiona.
 - Nic.
 - Nawet Sasuke? - pisnęła zaskoczona widząc jak przecząco kiwam głową - Jej jak mogli Ci nic nie mówić? - westchnęła patrząc na zegarek. - Już dwunasta? Boże jak ten czas szybko leci. Masz czas o siedemnastej?
 - Mam, dopóki Itachi jest ranny jestem tu uziemiona. - odpowiedziałam zrezygnowana, chciałabym jak najszybciej zacząć poszukiwania Arii, nigdy nie wiadomo co może jej ten psychopata zrobić.
 - Mówisz tak, jak by ktoś trzymał Cie tu na silę. - naburmuszyła się robiąc obrażoną minę.
 - To nie tak. Po prostu mamy pewien poważny problem i musimy go rozwiązać za nim sprawy przybiorą jeszcze gorszy obrót.
 - Brzmi poważnie... Musi być Ci ciężko być następczynią przywódczyni. Z pewnością masz wiele problemów i obowiązków.
 - To prawda. Problemów i obowiązków nie brakuje, jednak nie mam ich tak dużo w przeciwieństwie do mojej najstarszej córki Arii. To ona jest preferowana na następczynie przywódczyni.
 - To rzeczywiście ma ciężko. Z pewnością stała się celem wielu wyniosłych arystokratów.
 - Masz racje. Nawet syn Lorda Feudalnego zainteresował się ożenkiem, ponieważ Aria jako jedyna z moich dzieci odziedziczyła dwa wrodzone wzrokowe talenty.
 - Nie wiedziałam, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Jednak nie bez powodu przed laty Akatsuki pragnęło twojego dziedzica. - Ino ma racje, Aria jest wyjątkowa, ponieważ jest jedynym człowiekiem posiadającym dwa talenty wzrokowe. Może to też jest powód, dla którego ją porwano. Osoba z takimi umiejętnościami jak moja córka bez większego problemu powinna być w stanie w pełni zapanować nad najpotężniejszymi Artefaktami, tak jak planowało to wykorzystać Akatsuki do kontroli dziesięciu-ogoniastego. Jej krew może być do nich kluczem... - Sakura? - wzdrygnęłam się, kiedy wyrwano mnie z zamyśleń. - Wszystko w porządku? - pytała zmartwiona.
 - Tak... Wybacz nie spałam od kilkudziesięciu godzin, jestem po prostu zmęczona. - ziewnęłam po chwili przeciągając się. Moja stara przyjaciółka w tym czasie sięgnęła po swój fartuch lekarski, z którego kieszeni sięgnęła pewne klucze podając mi je do dłoni.
 - To powinno Ci pomóc. Wyśpij się i przyjdź do naszego starego, ulubionego baru, gdzie pani Tsunade lubiła się relaksować. - spojrzałam na dłoń na której leżały klucze. Przez chwile nie mogłam uwierzyć w to co widzę, skąd ona je wzięła?
 - Przecież to... - zaczęłam z niedowierzaniem. - moje klucze od domu?
 - Do zobaczenia o 17! - wykrzyczała szybko znikając z mojego pola widzenia. jeszcze przez dobre 10 minut stałam jak zaklęta patrząc z niedowierzaniem na owe klucze. Przez ten cały czas miała je przy sobie wierząc, że kiedyś tu wrócę? Cała Ino... Nigdy nie łamie danego słowa.

  Kroczyłam pomału schodami na dół, aż do holu, gdzie znajdowały się drzwi prowadzące na zewnątrz. Nie śpiesząc się opuściłam szpital mijając kolejno uliczki wioski, kiedy nagle mijając ulubiony bar Naruto postanowiłam się zatrzymać i wpaść na ramen. Siadając przy ladzie, gdzie wydawane są posiłki przywitała mnie brązowo włosa kobieta różnica się niewiele wiekiem ode mnie. Patrząc na mnie uśmiechnęła się promiennie pytając:
 - Co podać?
 - Małą porcję ramenu.
 - Tato! Dużą porcję ramen raz! - wykrzyknęła na co mężczyzna w kuchni przytakną wyglądając z za zasłony.
 - Przepraszam prosiłam o małą porcję.
 - Dla starych, dobrych klientów na nasz koszt. - dodała z uśmiechem. To mnie naprawdę miło zaskoczyło, że nawet tutaj o mnie pamiętano. Kiedy już spożywałam posiłek, młoda czarno włosa dziewczyna siedząca obok co jakiś czas przypatrywała się mojej osobie. Dopiero teraz zauważyłam na jej bluzce herb klanu, który niegdyś uważany był za wymordowany.
 - Jesteś z klanu Uchiha? - zapytałam nawet się nie przedstawiając. Na co dziewczyna zwróciła się w moją stronę piorunując mnie spojrzeniem.
 - Nie trudno to zauważyć. - jej głos był taki arogancki, dosłownie jak u jej ojca za młodu.
 - Zmień ton głosu. Nie jestem twoim wrogiem, więc nie rozmawiaj ze mną jak bym nim była. - zwróciłam uwagę patrząc z powaga na młoda dziewczynę.
 - Jesteś moim rodzicem by prawić mi morały?
 - Nie, ale skoro Sasuke nie potrafi tego zrobić to ktoś musi. A teraz posłuchaj mnie uważnie. Twój ojciec jest w szpitalu wraz z Itachi'm. Gdybym nie zdążyła na czas prawdopodobnie obaj wąchali by kwiatki od spodu, więc idź powiadom swoją matkę.
 - Jak pani na imię? - zapytała już bez arogancji zmieniając od razu nastawienie przy okazji wstając z miejsca.
 - Karanami Sakura. Miło mi cię poznać Sayuki. - podałam prawą dłoń, którą bratanica Itachi'ego uścisnęła odwzajemniając gest.
 - Więc ty jesteś moją...
 - Ciotką. - dokończyłam za nią. - Później się lepiej poznamy, ale teraz obie mamy ważniejsze sprawy na głowie, czyż nie? - zapytałam też wstając z miejsca, kiedy dokończyłam posiłek.
 - Tak... Staruszku, Ayane dzięki za posiłek! - wykrzyczała po czym ruszyła jak oparzona w stronę swojego domu.
 - Ja także dziękuję, było naprawdę pyszne. - po tych słowach ja również puściłam Ichiraku ruszając w dalszą drogę. Nie minęła nawet godzina od opuszczenia szpitala, a już byłam w mym starym domu. Mimo, że należał on do mnie czułam się jak obca. Choć tak długi czas mnie tu nie było wszystko zostało wysprzątane, dziura w ścianie zrobiona przed laty podczas ataku Itachi'ego i Kisame, kiedy jeszcze byli w Akatsuki została już dawno naprawiona, że już nawet nie było po niej śladu. Zupełnie jak by nigdy nic takiego nie miało miejsca. Powoli podeszłam do jednej z szafek, gdzie stała ramka, w której znajdowało się zdjęcie mojej przyszywanej rodziny wraz ze mną. Może to nie Oni mnie poczęli, ale za to wychowali. Jestem im za to z całego serca wdzięczna. Kiedy znajdę chwilę czasu muszę odwiedzić ich grób, z pewnością dawno nikt tam nie był, ale póki co muszę się przespać.

Czas zleciał bardzo szybko, nim zdążyłam całkowicie wypocząć zadzwonił budzik i znów musiałam wstać. Do umówionej godziny zostało jedyne 30 minut, dlatego tez musiałam się pośpieszyć by się nie spóźnić. Szybkim ruchem wstałam z łóżka kierując się do pobliskiej toalety, gdzie się odświeżyłam i przebrałam w świeże rzeczy składające się z białego topu i białych rurek przyzwanych z niewielkiego zwoju, który zabrałam ze sobą wymykając się z Wioski Ukrytego Księżyca. Patrząc na zegarek przeklęłam w myślach, że zostało mi tylko 10 minut, a tu jeszcze rozczesywałam włosy. Kiedy tylko skończyłam biegiem wyszłam z domu szybko zamykając drzwi na klucz. Zaraz po tym gnałam w stronę baru ile sił w nogach, by tylko się nie spóźnić. Parę minut później zdyszana dotarłam na miejsce. Wolnym krokiem weszłam do baru, gdzie często towarzyszyłam razem z Ino pani Tsunade, kiedy ta chciała się napić i zabawić. Rozglądałam się uważnie, do czasu, gdy zobaczyłam blondynkę machającą w moja stronę bym podeszła bliżej. Tak też zrobiłam.
 - Spóźniłaś się. - powiedziała do mnie lekko się uśmiechając w półżarcie.
 - Tylko o 5 minut.
 - No dobra choć, bo wszyscy czekają. - ciągnęła mnie za dłoń nie dając dojść do słowa. - Dziś mamy miejsce dla vipów. Nasz dobroduszny Hokage się o to postarał.
 - Hokage?
 - Zaraz się przekonasz. - kiedy docieraliśmy do wyznaczonego miejsca usłyszałam głośny gwar rozmów wielu ludzi, gdy tylko minęliśmy ścianki rozdzielające "pokoje barowe" rozmowy ucichły, a mi ugrzęzł głos w gardle. Wszyscy ludzie równocześnie spojrzeli na mnie tak samo, jak ja przyglądałam się im nie dowierzając, że ponownie po tylu latach ich widzę. Jeden z obecnych tu ludzi naprawdę przykuł moją uwagę trzymając przy sobie kapelusz najsilniejszego ninja w wiosce, a był to nie to inny jak Uzumaki Naruto - obecny Hokage Konohy.

W następnym rozdziale:
"Powrót do domu, zadziwiające zmiany cz. II" 

Wiem, wiem... Trochę przynudzałam, ale spokojnie więcej akcji pojawi się już niebawem ^^"
Na pocieszenie Uchiha Sayuki - córka Sasuke i Yuko: 



niedziela, 16 marca 2014

Prośba

http://www.darmoweriotpoints.y0.pl/?id=qr79vm - możecie mi wejść na ten link? Z góry dziękuję i pozdrawiam :*

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział VI

"10 Artefaktów"


Biel... taka jaskrawa i oślepiająca... 
Pośród niej znajdowałam się Ja, taka niewinna i nic niewiedząca...
Przemierzałam mleczną drogę mijając swoiste obrazy,
kim jest ten chłopiec, a kim ta dziewczyna...?
O już wiem! To moja rodzina!
Co Ja tu robię?
 Czemu tu idę?
 Czyżbym zapomniała już całą rodzinę?
O nie, to przecież niemożliwe,
ponieważ ją kocham i bez niej zginę!



       Niczym budząc się ze snu otworzyłam powieki patrząc na blokującego mój atak wujka Sasuke. W powietrzu unosiło się wysokie napięcie, które jeszcze bardziej mnie dezorientowało. Pierwsze pytanie jakie przychodziło mi do głowy to "co ja tu robię?". Powoli rozejrzałam się po okolicy dostrzegając srebrnowłosego, o jasnej karnacji dobrze zbudowanego mężczyznę o czerwonych naturalnych oczach. Z jakiegoś powodu patrzył w stronę wujka z triumfem w oczach, którego nie mogłam zrozumieć. Kiedy miałam już coś powiedzieć poczułam mocniejsze naparcie broni ze strony posiadacza sharingana, który już po chwili sprawił, że moja broń pod naciskiem jego katany powędrowała do góry pozostawiając moją postać bezbronną. W przeciągu paru sekund w jego dłoni pojawiła się błyszcząca, niebieska kula otulona tego samego koloru energią szalejącą wokół niej "chidori" pomyślałam patrząc uważnie na pędzącego wuja. Czerwono-oki  przyglądał się uważnie, kiedy nagle ku swojemu zdziwieniu usłyszał mój głos pozbawiony jego kontroli:
  - Czek...! - uniknęłam z ledwością cios odskakując bez zastanowienia na dalszą odległość uderzając ramieniem w drzewo stojące tuż obok srebrnowłosego. Na moje nieszczęście uderzenie było na tyle mocne, że rozcięło i uszkodziło moje ramie do tego stopnia, iż nie byłam wstanie nim dobrze poruszać. - Mówiłam żebyś zaczekał! Dlaczego mnie atakujesz!? - wstając krzyczałam sycząc z bólu trzymając się za ramie, z którego ciekła krew. Za nim mój wuj zdążył cokolwiek odpowiedzieć poczułam chłodny metal przyłożony do mojej szyi przez mężczyznę stojącego już za mną. Czułam jego oddech na swoim uchu, który drażnił moją skórę do tego stopnia, że pojawiła się na całym moim ciele gęsia skórka. 
 - Ani drgnij... - wyszeptał mi do ucha patrząc uważnie na swojego przeciwnika. 
 - Aria! - krzyknął zaniepokojony, kiedy mężczyzna za mną ironicznie się zaśmiał.
 - Radzę Ci się nie ruszać. Chyba, że chcesz aby twojej krewnej stała się krzywda.
 - Ty skurwielu! Jak jej choć włos spadnie z głowy to zabije! - Jeszcze nigdy nie widziałam tak poważnego wujka. W jego oczach była furia, a jego aura emanowała czystą nienawiścią z jaką jeszcze nigdy, jak dotąd nie było dane mi się spotkać. Ta złowroga aura przyprawiała mnie o mdłości, wręcz sprawiała że powietrze wokół nas robiło się zbyt ciężkie. Nagle ni stąd ni zowąd z krzaków wyskoczył mój ojciec z zaskoczenia pozbawiając broni mojego wroga, który w rezultacie odskoczył pozostawiając mnie na miejscu. 
 - Nic Ci nie jest? - zapytał, kiedy jego brat korzystając z okazji zaatakował, jak na pierwszy rzut oka bezbronnego mężczyznę, który w chwili jego ataku, kiedy dzieliły ich zaledwie centymetry wykonał w bardzo szybkim tempie kilka pieczęci, a w wokół jego dłoni w mgnieniu oka pojawiło się kilkanaście lodowych ostrzy, które poraniły wujka na całym ciele rozcinając w wielu miejscach jego ubranie . Słysząc głośnie stęknięcie bólu z obydwu gardeł ojciec natychmiast się odwrócił w ich stronę podobnie jak ja. To co zobaczyłam przeraziło mnie nie na żarty. Obaj mężczyźni byli dość mocno zranieni, by nie móc kontynuować walki, a przynajmniej tak mi się wydawało. Szybko podbiegliśmy do rannych, kiedy usłyszeliśmy:
 - Uważajcie... - wysyczał, kiedy postać srebrnowłosego przemieniła się w najzwyklejszy lód. Właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie jaka jestem nieuważna. jak mogłam nie zauważyć podmiany? W każdym bądź razie chwila naszej nieuwagi wystarczyła by szala zwycięstwa przeciągnęła się na stronę wroga. Gdyż to w tym momencie brzuch mojego ojca został przebity na wylot ostrzem lodu znajdującego się w rękach Hiyo Ryuuki'ego. Nigdy nie zapomnę tego straszliwego widoku krwi cieknącej z rany mojego ojca, jak i z jego zawsze śmiejących się do mnie ust. W tym momencie sama poczułam ogrom nienawiści, cała ta sytuacja podziałała na mnie jak kubeł zimnej wody wylanej na głowę. Czym prędzej ruszyłam na wroga pożyczając wcześniej leżącą obok wujka jego katanę. Ten bacznie obserwując moje ruchy szybko odskoczył od taty tworząc kolejny lodowy twór przy użyciu jednego z swoich jutsu, którym był lodowy miecz z którego pomocą bronił się przed moimi atakami. Już po chwili kontratakował moje ataki z pełną precyzją, a ja podobnie jak On wcześniej z trudnością ich unikałam. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że muszę się pośpieszyć jeżeli chce uratować mojego ojca i wuja, ale to wcale nie było takie proste, jak mogło się z pozorów wydawać. Ten człowiek był naprawdę silny i posiadał niezwykły wrodzony talent, podobnie jak moja rodzina. Jednak nasze wrodzone talenty są oparte na zmyśle wzroku, natomiast jego pozwalał mu na tworzenie wyjątkowych jutsu z lodu, który było bardzo trudno zniszczyć, a co dopiero stopić. Próbowałam już w zasadzie wszystkiego... Tai-jutsu, nin-jutsu ognia i wody na nic się nie zdawały, a medyczne techniki których nauczyła mnie moja matka raczej też na nic się tu nie zdadzą. Co mam robić? Zadawałam sobie to pytanie unikając kolejnych ataków, kiedy przyszła mi na myśl jeszcze jedna rzecz. Szybko oceniłam sytuacje sprawdzając odległość między nami, a rannymi. Kiedy tylko upewniłam się, że oddaliliśmy się od nich na więcej niż zaledwie parę metrów skupiłam cała pozostałą mi chakrę w dłoniach. Jeśli chodzi o treningi to moja mama jest takim samym diabłem, jak jej mentorka pani Tsunade. Może nie opanowałam tego w pełni, ale zawsze warto spróbować! Wykrzyczałam w myślach uderzając najmocniej jak potrafię w ziemie, która już po chwili na wielką skalę załamała się tworząc dość spory krater sięgający paru metrów. Przez chwilę kłęby dymu unoszące się w powietrzu skutecznie uniemożliwiały mi jakąkolwiek widoczność. Zastanawiałam się czy mój atak dosięgnął tego gnoja, jednak nie mogłam wyczuć jego chakry. czyżby go zbyt mocno przysypało? Szłam powoli przed siebie po zniszczonej ziemi, kiedy poczułam ogromy ból przy karku. Światło, które jasno świeciło na niebie powoli gasło w mych oczach... Przegrałam? Zadałam sobie pytanie, kiedy przed zgaśnięciem ostatniego promyka słońca z oczu wyleciało parę pełnych smutku i hańby łez. 

      Kurz opadał, a po tej walce nie było śladu ani po dziewczynie, ani po chłopaku. Obaj ledwo żywi mężczyźni przeklinali się w myślach, że dali się wykiwać jakiemuś podrzędnemu szczeniakowi, który w dodatku zabrał im Arie. Nie mogli sobie wybaczyć, że nie mogli ochronić jednego z członków ich rodziny, a tym bardziej tego, że zginą w tak tandetnych okolicznościach. Niegdyś dwaj legendarni bracia Uchiha, postrach wśród ludzi pokonani przez dzieciaka. To było dla nich nie tylko żałosne, ale i naprawdę warte śmiechu i pożałowania. Kiedy już ocierali się dłońmi o śmierć ku swojemu zdziwieniu usłyszeli znajomy, melodyjny kobiecy głos:
 - Kto by pomyślał, że tak skończycie... Itachi ty idioto... Sasuke ty baranie... 
 - Sakura...? - zapytał niepewnie Itachi wpatrując się podobnie jak jego brat w różowo-włosom kobietę siedzącą na potężnym, srebrzystym wilku, którego spotkał, kiedy Sakura po raz pierwszy "dała nogę" z Akatsuki paręnaście lat temu. Już po chwili kobieta zeszła z wilka sprawiając, że ona zniknął, a na jego miejsce przyzwała leczącą istotę Katsuyu z którą podpisała pakt jeszcze będąc uczennicą Tsunade.
 - Katsuyu proszę pomóż mi ich wyleczyć. 
 - Tak jest! - wykrzyczała szybko wykonując polecenie. 
Jakieś paręnaście minut później żadne niebezpieczeństwo nie zagrażało ich życiu. Jednak obaj musieli porządnie wypocząć z powodu utraty dużej ilości krwi. 
 - Skąd się tu wzięłaś? - usłyszała pytanie z ust swojego męża, który teraz siedział oparty o drzewo znajdujące się zaraz przy kobiecie. 
 - Czy to nie oczywiste? Nie mogłam zostać i tylko się przyglądać, ponieważ oboje jesteśmy jej rodzicami. - uśmiechnęła się patrząc mimowolnie na wcześniejsze pole bitwy jej córki. - Widzę, że wiele się tu działo... - dodała po chwili jeszcze przez chwile obserwując okolicę. 
 - Można tak powiedzieć. - dodał Sasuke wpatrując się w różowo-włosom. 
 - A Ty w ogóle, jak się tu znalazłeś? Czy nie powinieneś być teraz w Konoha ze swoją żoną i dzieckiem?
 - Może i powinienem, ale Hokage wysłał mnie na misje i właśnie teraz z niej wracałem, kiedy jakiś czas temu spotkałem Arie. Najwyraźniej jej wspomnienia zostały wymazane, ponieważ z początku mnie nie rozpoznawała. Dopiero jakoś w połowie walki zaczęła kojarzyć co i jak. 
 - Kim był ten człowiek? - zapytała zniecierpliwiona zaciskając pieść w wściekłością w oczach. 
 - Nie wiem. Jednak jestem jednego pewien... Ten gość był podobny do Haku, którego spotkaliśmy jakieś dwadzieścia-parę lat temu podczas pierwszej poważnej misji jako drużyna siódma w krainie fal, pamiętasz? - zapytał wstając z trawy na której wcześniej leżał.
 - Pamiętam, ale kiedy to było... W każdym bądź razie na jakiej podstawie sądzisz, że są podobni?
 - Ich kekkei-genkai było dokładnie takie same, a jednak trochę się różniło choćby wytrzymałością.Ten lód stworzony przez tego chłopaka był praktycznie prawie niezniszczalny. Zauważyłem to obserwując walkę Arii. Wszyscy dobrze wiemy, że wasza córka nie jest jakąś byle jaką kunoichi, więc dlaczego nie potrafiła sobie dać rady z takim przeciwnikiem? Jej umiejętności są wystarczające by dostać się do jednego z lepszych oddziałów anbu, więc pytam dlaczego? 
 - Rzeczywiście coś tu nie gra... - stwierdził Itachi - Aria nie należy do takich co łatwo dają za wygraną, a już na pewno nie pozwoliłaby się porwać bez walki.  
 - A co jeśli ten chłopak dysponuje asami wyciągniętymi z rękawa? - wtrąciła Sakura - Po za Bijuu istnieją artefakty, które mogą być tak samo niebezpieczne dla ludzi jak same Bijuu. Jeden z nich z kategorią "S" został nam skradziony. Jednakże z raportów specjalnych oddziałów naszej wioski wynika, że w innych mniejszych wioskach, w ostatnim czasie poznikały inne święte artefakty z różnymi kategoriami. Co prawda nie sięgają one wyżej niż kategoria "C", ale razem połączone mogą naprawdę wzmocnić człowieka i być dość niebezpieczne. 
 - Ile dokładnie zniknęło tych artefaktów? - zastanawiał się młodszy z braci słuchając odpowiedzi swojej bratowej, która mimo tak krytycznej sytuacji wydaje się zachowywać spokój.   
 - 7 kategorii "D", 2 kategorii "C" i jeden z naszej wioski, z najgorszą kategorią "S". Łącznie 10 świętych artefaktów. Większość po za "S" służą do wzmocnienia ciała, jutsu i pojemności chakry. 
 - W takim razie mamy rozwiązanie. - odpowiedział cicho mrucząc coś pod nosem. Sam w rzeczywistości zastanawiał się co by zrobił gdyby jego córka zastała porwana przez jakiegoś dziwnego kolesia. Czy byłby wstanie zachować spokój jak Sakura i Itachi? Czy raczej starał by się zabić jak najszybciej wroga, by tylko ją odzyskać? Bardziej prawdopodobna wydaje mu się tak pierwsza opcja. Już za porwanie swojej bratanicy jest w stanie zabić, a co dopiero za porwanie swojej córki. Wbrew pozorom bardzo troszczy się o swoją żonę i dziecko, dla nich jest wstanie zrobić wszystko, choć wybrał na swoją żonę Yuko tylko dlatego, że nie mógł dosięgnąć już Sakury... Kiedyś wydawała się mu ona irytująca i niezbyt atrakcyjna, ale kiedy dołączył do Akatsuki, dostrzegł w niej coś czego wcześniej nie widział, jednak już wtedy było za późno by cokolwiek między nimi zmienić. Sakura zaczęła zakochiwać się w jego starszym bracie, a on choć miał tyle okazji nie wyznał swoich uczuć ze względu na Itachi'ego, który w przeszłości tak wiele wycierpiał. Chociaż też w pewnym stopniu bał się odrzucenia za wyrządzone wcześniej jej krzywdy.
 - Sasuke? - usłyszał melodyjny głos wyrywający go z zamyśleń. - Wyruszamy , pośpiesz się i wsiadaj na Kirę  - wskazała na białego wilka, który z niecierpliwością na niego czekał obok dwóch innych, na których już siedzieli pozostali jego kompani. 
 - Gdzie wyruszamy? - zapytał dosiadając wilka. 
 - Jej... co z tobą się dzieje, aż tak Ci ten gówniarz wkopał? Na drugi raz nas słuchaj, zmierzamy do Konohy. - powiedziała z irytacją, kiedy wilki przyśpieszały kroku. - Musicie wypocząć, a najbliższa znana nam i bezpieczna wioska to Konoha, po za tym dawno tam nie byłam tak samo jak Itachi, więc nie zaszkodzi jej odwiedzić. 
 - Ile to już czasu upłynęło od waszej ostatniej wizyty? - zapytał coraz mocniej trzymając się wilka, który jeszcze bardziej przyspieszał. 
 - W zasadzie Ja nie byłam w Konoha od czasu narodzin Arii, a raczej od naszego ślubu. Jedynie moja matka jeździła na spotkania z Hokage ze Shimą i Itachi'm, bo ja byłam zajęta wychowywaniem dzieci. 
 - To naprawdę sporo czasu. - stwierdził uświadamiając sobie, że jeszcze nigdy Sakura nie była u niego w domu. Zawsze w odwiedziny do Wioski Ukrytego Księżyca przychodził sam, a o swojej rodzinie opowiadał jej pokazując fotografie. Jedynie Itachi od czasu do czasu przybywał w odwiedziny, ale najwyraźniej za wiele nie opowiadał Sakurze, bo nie wydaje się wiedzieć co się dzieje u jej starych przyjaciół. Może to i lepiej? W końcu lepiej samemu się przekonać co się tam zmieniło. 


W następnym rozdziale:
"Powrót do domu, zadziwiające zmiany"

Mam nadzieję, że notka w miarę się podobała, ponieważ naprawdę się nad nią namęczyłam.
 Ku mojemu zdziwieniu ostatnio mam sporo weny, więc piszę sporo różnych rozdziałów do różnych moich opowiadań, ale póki co tylko w zeszycie.
Być może niedługo wstawię kolejną notkę, która już w zasadzie kończę w zeszycie, więc oczekujcie nowego rozdziału niebawem.
Z pozdrowieniami dla czytelników:


Do tej notki załączam również zdjęcie Sasuke i jego żony Yuko, gdy niedługo po swoim ślubie, razem trenowali (byli wtedy o wiele młodsi, gdyż zawarli swój związek małżeński tylko dwa lata później niż Sakura i Itachi. Od tamtej pory Sasuke na dobre powrócił do swojej rodzinnej wioski zostając oficjalnie głową rodziny Uchiha, zatwierdzoną przez samego Hokage i Lorda Feudalnego Kraju Ognia):





środa, 5 lutego 2014

Rozdział V

"Legenda Trzech Potężnych Klanów"

 

Od użycia mocy Drzewa Życia na Arii minęły trzy dni. Prze ten czas dziewczyna spała spokojnie pod jego kwiatami, które dumnie bujały się na lekkim wietrze. Pani tych ziem - Kaguya Ootsutsuki w tym czasie zajmowała się swoimi obowiązkami, natomiast jej syn Hagoromo czuwał całymi dniami przy śpiącej dziewczynie, która w swej sennej podróży błądziła w przeszłości szukając własnych wspomnień. 

Tak mijały kolejne dni...
Dziewczyna spała i spała niczym zaklęta w śnie, kiedy to w 15 dniu, gdy słońce wschodziło ku górze jej podróż dobiegła końca. Powoli otworzyła swoje powieki patrząc na czarnowłosego mężczyznę, który oparty o pień drzewa spał tuż obok niej niczym jej strażnik. Widząc to jej usta mimowolnie wywinęły się w ciepłym, przyjaznym uśmiechu, którego jak dotąd jeszcze nikt u niej nie widział. Powoli podniosła się w górę do pozycji siedzącej rozglądając się po otoczeniu, kiedy nagle usłyszała:

 - Cieszę się, że się obudziłaś. - spojrzała zdziwiona w stronę mężczyzny, który jeszcze co dopiero spał, czekając na dalszy ciąg wypowiedzi. - Przypomniałaś sobie? - zadał pytanie będąc ciekawym, czy technika matki rzeczywiście przyniosła pożądany skutek. 
 - Myślę, że tak... Długo spałam? - zadała pytanie przeciągając się niczym kotka, po czym jeszcze parę razy przetarła oczy.
 - 14 dni. - słysząc odpowiedz zaniemówiła. Patrzyła prosto w jego oczy chcąc z nich wyczytać jakąkolwiek nutkę kłamstwa, ale i takiej nie znalazła. Jego poważna mina mówiła sama za siebie, mówił całkiem poważnie. - Tak długo spałaś, że myślałem że się nie wybudzisz. Jednak moja matka całkowicie wierzyła w moc Drzewa Życia, które nocą otulało cie swoją chroniącą poświatą i jak widać miała racje.
 - Rozumiem...
 - Skoro powróciły Ci wspomnienia mogę Cię o coś spytać? - przytaknęła głową wsłuchując się w jego głos. - Czy oprócz twych wspomnień Drzewo Życia pokazało Ci coś jeszcze? 
 - Sama nie jestem pewna... Widziałam nie tylko swoje wspomnienia, ale także całe mnóstwo obrazów z każdej Ery. - westchnęła wstając z trawy w stronę korony drzewa - Jestem ciekawa dlaczego Drzewo Życia pokazało mi te wszystkie obrazy? Cała moja podróż we śnie wydawała się trwać latami, a jednak trwała zaledwie 14 dni... Hagoromo... twoje oczy są wrodzonym talentem czyż nie?
 - Masz racje to mój Rinnegan, który przebudził się w moich oczach w czasie mojego dzieciństwa. 
 - Rozumiem. Nigdy nie przypuszczałam, że spotkam legendę pokoleń trzech najsilniejszych klanów Hagoromo Ootsutsuki. 
 - Legendę? - podrapał się po głowie, kiedy z krajobrazu ogrodu wyłoniła się jego matka wtrącając.
 - Tak jak myślałam... Twoja dusza połączyła się z ciałem Yuunsan. - stwierdziła na co spojrzeliśmy niezrozumiale w jej stronę. - Nie wiem jak to się stało, jednak tego jestem pewna. Osobą, która przed nami stoi jest Yuunsan twoja siostra, ale jej ciałem włada tymczasowo Aria. Najwyraźniej twoja zagubiona dusza przybyła do tego czasu poszukując odpowiedzi na swoje pytania. Twoje zagubienie sprawiło, że znalazłaś się tutaj. Innymi słowy pochodzisz z przyszłości, a przybyłaś tu ponieważ tutaj znajdują się twoje bezpośrednie korzenie. Jak mniemam Drzewo Życia pokazało Ci całą historię łącznie z tą, którą chciałam tobie opowiedzieć. 
 - Tak...
 - Skoro Drzewo Życia ukazało Ci całą tą wiedzę i twoje wspomnienia powinnaś wiedzieć jak ją wykorzystać w odpowiednim czasie. Nie widzę więc przeszkód byś opuściła to miejsce.
 - Ale jak ona ma to niby zrobić, skoro przybyła tu nie z własnej woli? - wtrącił stając na równi z dziewczyną. 
 - To nie tak, że przybyła tu wbrew sobie. Ona chciała tu być, by odzyskać to co dla niej najważniejsze, więc skoro potrafiła tu się znaleźć to nie widzę problemu by tym samym sposobem wróciła do swojego czasu. Prawda?
 - Myślę, że twoja mama ma rację. Spróbuję dostać się do mojego czasu użyczając i synchronizując moc Drzewa Życia z moją własną. dzięki temu być może uda mi się powrócić i uporządkować swoje sprawy.
 - Więc to pożegnanie...? - stanął odwracając zielonooką tak, że wpadła w jego ramiona. jej twarz przytulona do jego ciała wyrażała teraz zdziwienie, a zarazem smutek spowodowany tym samym odczuciem, które towarzyszyło ciemnowłosemu. 
 - Hagoromo... Ja... 
 - Wiem. - opowiedział jej przerywając. - Mimo, że to była tylko chwila też się cieszę, że Cie poznałem Ario.
 - Um... Ja też się cieszę... - spojrzała mu szczerze w oczy jak nigdy wcześniej. Ich twarze zbliżały się do siebie powoli dążąc do jednego celu, kiedy to ciało dziewczyny zaczęło lśnić jasnym blaskiem, a z oczu pociekły pierwsze łzy. Ich usta dzieliły zaledwie milimetry, kiedy z jej ust usłyszał ostanie słowo - Żegnaj... - blask w tym owym momencie rozprzestrzenił się po okolicy oślepiając wszystkich dokoła. Chwilę później kiedy oślepiające światło zniknęło spojrzał jeszcze raz mrużąc oczy na dziewczynę, która ze zdziwieniem wpatrywała się w jego oblicze. Jego serce biło coraz mocniej. Czyżby się jej nie powiodło? - Hagoromo...? - mimo iż jego imię wypowiedziała ta sama osoba nie brzmiało to tak samo. Jej akcent był zupełnie inny od tego, który chciałby teraz usłyszeć.
 - Yuunsan... - odsunął się od niej odwracając swój wzrok w stronę matki, która bez słowa komentarza przeszła do wykonywania rytualnego tańca dla Drzewa Życia. 
 - Co się stało? - zapytała zupełnie nie pamiętając co się z nią działo przez ostatnie paręnaście dni. 

Wytłumaczenie Yuunsan całej sytuacji trwało dłuższą chwilę. Jednak jak przystało na mądrą kobietę zaakceptowała owy fakt godząc się z prawdą bez żadnego "ale". Całe to wydarzenie nie miało żadnego większego negatywnego wpływu na dotychczasowy przebieg historii. Jednak od tamtej pamiętnej chwili rodzeństwo Ootsutsuki nie było takie jak dawniej. Hagoromo nie był wstanie patrzeć na swoją siostrę jak dawniej, dlatego też ich relacje towarzyskie opadły do niezbędnego minimum


Tak oto mamy nowy spóźniony rozdział xD
z dedykacją dla pierwszej osoby, która skomentowała jedną z notek tj.
Anna Grobelka

Następnym razem:
"10 Artefaktów" 
(Powrót do aktualnego czasu)