sobota, 5 października 2013

Rozdział I/Prolog

Kroczyłam powoli przed siebie spoglądając w niebo na gwiazdy nucąc cichutko swoją ulubioną pieść, którą kiedyś usłyszałam od pewnego nastolatka, gdy byłam jeszcze małym dzieckiem. Nigdy nie przypuszczałabym, że ta pieśń kiedykolwiek doprowadzi mnie, następczynie tronu Karanami do upadku.
Jak zahipnotyzowana szłam przez las, kiedy dotarłam do mojej rodzinnej Wioski Ukrytego Księżyca. Nie było mnie w niej od miesiąca, ponieważ byłam na misji dyplomatycznej w Konoha, gdzie rządy już ładnych parę lat temu objął stary przyjaciel mojej mamy pan Naruto. Legendarna medyczka, wnuczka potężnego pierwszego Hokage, jak i nauczycielka mojej mamy pani Tsunade odeszła na "emeryturę" w końcu jest już prawie 76-cio letnią babcią, która od czasu do czasu lubi popijać sake. Kto by pomyślał, że ta kobieta dożyje takiego wieku... 
Przemierzając kolejne uliczki ogromnej wioski dotarłam do potężnej budowli ogrodzonej bardzo wysokim równie potężnym co sama budowla murem. "Sanktuarium pieczęci" pomyślałam. Ta budowla jest najbardziej strzeżona w całej wiosce, co więcej strzec jej mogą tylko członkowie klanu Karanami, a inni shinobi nie mają wstępu na sam jej teren, nie mówiąc już o jej wnętrzu. Do środka może wejść tylko główna gałąź klanu do której należy moja babcia Moriana, wujek Shima z swoją żoną oraz 8-letnim synem Kyo, rodzice, moje rodzeństwo i oczywiście Ja. Spoglądając jeszcze raz na budynek opuściłam to miejsce kierując się prosto do domu, gdzie prawdopodobnie przebywała moja rodzina. 
Po cichu weszłam na posesję chcąc jak najszybciej, niezauważona przemknąć do swojego pokoju. Już byłam blisko drzwi, kiedy usłyszałam:
  - Witaj w domu. - za mną stał mój ojciec lekko się uśmiechając.
  - Wróciłam. - opowiedziałam szybko chcąc wejść do swojego pokoju, by uniknąć dalszej rozmowy, ponieważ jakoś źle się czułam.
  - Poczekaj. - zatrzymałam się jak na rozkaz patrząc na mojego ojca. - Dlaczego nie powiadomiłaś nas, że wrócisz prędzej? Sakura na pewno przygotowałaby twoje ulubione jedzenie gdyby wiedziała. 
  - Nie trzeba. Przepraszam, ale jestem zmęczona... Możemy pogadać jutro? -zaproponowałam.
  - Niech tak będzie. Miłej nocy Ario... - ucałował mnie w czoło jak za dawnych czasów.
  - Dobranoc tato. - odpowiedziałam lekko się kłaniając na do widzenia, po czym weszłam do swojego pokoju, gdzie po przebraniu się w piżamę położyłam się do łóżka, gdzie po chwili zasnęłam słysząc cichą melodię. 

Nazajutrz, kiedy słońce było wysoko na niebie w wiosce zapanował chaos, bowiem wydarzyło się coś niesłychanego. Ponoć został skradziony legendarny, zapieczętowany Artefakt z sanktuarium. 
Wszyscy członkowie klanu Karanami mieli zjawić się w wielkiej sali, gdzie zazwyczaj urzędowała sama jego przywódczyni - Karanami Moriana. 

Kiedy wszyscy byli już na miejsce ustawili się w równe szeregi przed tronem, gdzie siedziała przywódczyni. Moja rodzina jako główna gałąź klanu znajdowała się w pierwszym szeregu czekając cierpliwie jak inni na pierwsze słowa babci.

  - Witam wszystkich tu zebranych. Pozwólcie, że już bez żadnych długich i nudnych przemówień przejdę do rzeczy, bowiem jest to sprawa najwyższej wagi. Jak sami dobrze z plotek wiecie, wczoraj w nocy został skradziony cenny artefakt rodziny Karanami. Artefakt ten jest bardzo potężny, dlatego został on zapieczętowany w Sanktuarium i strzeżony przez samych członków naszej rodziny przed zewnętrznym niebezpieczeństwem. Samo zapieczętowanie tegoż artefaktu wymagało poświęcenia ogromnej ilości krwi naszych rodaków, więc jak sami widzicie sprawa jest poważna. Niewątpliwie artefakt został skradziony przez członka rodziny z głównej gałęzi klanu. - po tych słowach wszyscy obecni na sali zaczęli szeptać do siebie zdziwieni, a niektórzy zaczęli krzyczeć w kierunku przywódczyni o wyjaśnienie sytuacji. Krzyki się coraz mocniej nasilały, kiedy niczym grom z zachmurzonego nieba rozgrzmiał głos przywódczyni. - Cisza!!! - wszyscy jak na rozkaz uspokoili się czekając na dalszy ciąg jej wypowiedzi. - Jest mi wstyd, że doszło do takiej sytuacji w głównej gałęzi klanu, dlatego też osoba winna zostanie natychmiast zatrzymana po tym jak zdradzimy jej, lub jego tożsamość. 
  - Pani jak zamierzasz zdradzić tożsamość zdrajcy? - zapytał straszy mężczyzna z bocznej gałęzi klanu stojący w trzecim rzędzie.
  - Jak każdego dnia i nocy Sanktuarium jest strzeżone. Mamy pięciu świadków, którzy wczoraj byli na straży i za chwilę wskażą nam winowajcę. Co więcej jeżeli sprawca ma wspólnika musimy się liczyć z ostrymi konsekwencjami ze strony wszystkich nacji, gdyż cały świat shinobi będzie zagrożony. Jenak dopóki artefakt jest zapieczętowany nic się nie stanie. Do rytuału odpieczętowania go podobnie jak do wejścia do Sanktuarium potrzeba krwi głównej gałęzi naszego klanu i na dodatek koło setki ofiar. Musimy się pośpieszyć i pozostawić w dyskrecji to co było tu powiedziane zrozumiano? - wszyscy chórem odpowiedzieli twierdząco. -  Poproszę na środek teraz Karanami Shin'a, który w imieniu pięciu świadków zezna co ujrzeli wczoraj nocą. - na środek wyszedł średniej budowy mężczyzna o ciemnych brązowych oczach i sięgających do pasa, splecionych w kitkę czerwonych włosach. Ubrany był w czarne kimono, a na jego twarzy pod lewym okiem widniał czarny znak księżyca. 
  - Pozwólcie, że od razu jak Pani przeję do rzeczy. Wczoraj w godzinach 22:00-06:00 razem innymi czterema członkami klanu: Kranami Hokuto, Momo, Sylivi i Yoshi'm byliśmy na straży na terenach Sanktuarium. Około godziny 02:45 przy murach budowli pojawiła się następczyni głównej gałęzi Karanami Aria. Nie uważaliśmy, że to dziwne, gdyż tylko główna gałąź klanu ma wstęp do budowli, więc nie zareagowaliśmy myśląc, że chce się upewnić co do wewnętrznego bezpieczeństwa sanktuarium. Jak każda z następczyń koleino wykonała znaki wchodząc do środka budowli. Jakieś paręnaście minut później panienka Aria opuściła budynek niosąc ze sobą obszerne, solidnie wykonane z drewna pudełko. Nie zatrzymaliśmy jej ze względu na jej status, jak i na brak naszej wiedzy na temat przedmiotu znajdującego się w środku. Jak wszystkim wiadomo w Sanktuarium znajdują się różne rzeczy oznaczone literkami: "D", "C", "B", "A" i "S". Podobnie jak w misjach literki te mają pewne znaczenie. "D" oznacza łatwą misję dla dopiero początkujących ninja geninów, natomiast jeżeli chodzi o Artefakty to stopień ich strzeżenia "D" najmniejszy, "S" największy. Artefakty "D,C,B" przywódcy mogą używać po za sanktuarium, natomiast "A" tylko w sanktuarium. Pozostała literka "S" jest zakazana i najbardziej strzeżona, gdyż użycie go może zaszkodzić ludzkiemu życiu na ogromną skalę. Niestety na nasze nieszczęście skradziono Artefakt oznaczony literą "S" i to nie byle jaki, ponieważ ten Artefakt jest najgroźniejszy ze wszystkich istniejących na ziemi. To wszystko na ten temat co chciałem przekazać, dziękuję. 
  - Ario... masz coś do powiedzenia na ten temat? - zapytała mnie babcia, jednak ja milczałam. To co przed chwilą usłyszałam było kompletną bzdurą! Jak oni mogli coś takiego powiedzieć? Przecież całą nocą zaraz po tym jak wróciłam byłam w łóżku...
  - Mamo! - wykrzyczała moja matka do swojej. - To niemożliwe żeby Aria zrobiła coś takiego, przecież dopiero dzisiaj rano wróciła z misji dyplomatycznej z Konoha, prawda Aria? - w tym momencie zbaraniałam. I po co było mi kłamać o czasie mojego powrotu? Przez to stanę się naprawdę podejrzaną. - Aria...? - wyszeptała pytająco patrząc na mnie przerażonym wzrokiem, ale nie udzieliłam jej odpowiedzi patrząc na mojego ojca, który zabrał głos. 
  - Wybacz Sakura, ale Aria wróciła wczoraj do domu późnym wieczorem, kiedy wszyscy z wyjątkiem mnie spali. Sam niechętnie muszę przyznać, że zachowywała się dziwnie.
  - Itachi co ty mówisz! - skarciła go nie rozumiejąc jego słów. 
  - Cisza! Daj wypowiedzieć się Itachi'emu! - wykrzyczała podenerwowana babcia. Na pewno jej też nie było na rękę oskarżanie mnie o tak poważne wykroczenie. Wszyscy pozostali członkowie klanu w spokoju słuchali tego co każdy z nas ma do powiedzenia nie wtrącając się do rozmowy. Woleli nie ryzykować kolejnym wybuchem gniewu mojej babci, bo wtedy robiła się naprawdę nie znośna. 
  - Tak jak mówiłem... Aria wróciła wczoraj do domu i zachowywała się dość dziwnie. Zazwyczaj po powrocie z misji opowiadała co się działo, a co więcej zawiadomiła wszystkich o swoim wcześniejszym powrocie, jednak tym razem tego nie zrobiła. Wczoraj również unikała ze mną rozmowy jak by się czegoś bała, a przecież nigdy w życiu krzywdy jej nie zrobiłem. Zastanawiałam się czy tak właśnie wygląda u niej dojrzewanie, ale coś mi tu nie grało... Zachowywała się zbyt dziwnie i tajemniczo. Na domiar złego wyczuwałem od niej obcą chakre, której nigdy wcześniej nie znałem. To tak jak by ktoś obcy trzymał nad nią piecze.  
  - Co sugerujesz?
  - Uważam, że ktoś ją z ukrycia kontroluje i prawdopodobnie czai się gdzieś w pobliżu, by w razie kłopotów ją wykorzystać. - słuchając ich dialogu dziwnie się czułam, miałam wrażenie że zaraz opadnę z sił. Nim się obejrzałam obraz zaniknął, a w tle słyszałam wciąż tą samą melodię przy której odpłynęłam...


  


CDN



No i po pierwszej prologowej notce. 
Mam nadzieję, że choć trochę was ona zainteresowała i że będziecie czytać dalej moje opowiadanko.


Pozdrawiam i całuje :*        

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz